Czy Alicja z Krainy Czarów miała okulary z czerwonymi oprawkami w kształcie serc? Czy Lady Makbet w dążeniu do władzy pomagał kij bejsbolowy? Albo czy Jaime Lannister i Robb Stark potrafili spojrzeć sobie w oczy, a Szeherezada nosiła dwa urocze kolczyki na twarzy?
To tyko niektóre z pytań jakie mogą pojawić się w głowie odbiorcy, który spojrzy na otwartą już jakiś czas temu wystawę pt. „Portrety Doriana”, którą można oglądać do 26 września na skwerze przy ul. Bolesława Chrobrego w Gnieźnie. Przy czym ta ekspozycja będąca debiutem młodego (tak, twórca jak najbardziej mieści się jeszcze w tym dość pojemnym przedziale) fotografa Doriana Kaczmarka, to oczywiście niecodzienne portrety, i jak można domyślać się po wstępie – mające związek z literaturą. Ten ostatni zaś wynikł z nadania im tytułów przez świętujący w tym roku dekadę istnienia Klub Dyskusji o Książce działający przy Bibliotece Publicznej Miasta Gniezna.

Tymczasem same portrety hipnotyzują i bez nazw. Wyraziście wystylizowane i kipiące od magnetycznych emocji do tego stopnia, że nie wiadomo czy ich siła wynika bardziej z wizji artysty czy raczej wyjątkowości uwiecznionych osób. Najpewniej jednak to połączenie obu składników, które niczym magiczna receptura, dają efekt idealny. I tak jak Przemek Degórski wyspecjalizował się w portretowaniu przyrody, Sebastian Uciński świetnie radzi sobie w reportażu, a Anna Farman to wszechstronna eksperymentatorka, tak Dorian Kaczmarek ma wszelkie zadatki na wybitnego portrecistę. Jego prace bowiem zdają się być przemyślane od początku do końca, nawet jeśli w rzeczywistości były bardziej spontaniczne. Począwszy od doboru modelek oraz modeli, którzy najczęściej nie są mu obcy, poprzez stroje, które ich ubierają, a nie przebierają, a skończywszy na miejscówkach i pozach.

Poza tym twórca ma jeszcze tę zdolność uniwersalizowania zatrzymanych obrazów dzięki której członkowie wspomnianego Klubu Dyskusji o Książce nie mieli większych problemów z ochrzczeniem realnych osób imionami tych fikcyjnych. Oznacza to, że większość jego portretów można interpretować co najmniej na kilka sposobów, a fotograf to prawdziwy czarodziej postaci wyobrażonych i nie tylko.
Fot. Kamila Kasprzak-Bartkowiak