Skip to main content

Recenzja klipu

Szegetz. Smakuje wody, alter rap może być zawodowy

 |  Jarek Mikołajczyk  | 

Na moment przed końcem cholernego 2020, Szegetz pokazał klip. I jest to dobry, klip i kawałek solidnego rap tekstu. Szegetz, od czasów kiedy jeszcze nie był Szegetzem, też nim był. Rap Pawła J. Bąkowskiego od pierwszych nagrywek ani był old, ani new school.

Pierwsze skojarzenia, te sprzed lat, prowadziły w stronę Dużego P. Szegetz odbił od tego skądinąd fajnego rapowania. Jest w swoim świecie i w swoim rapie. Z wyboru, bądź z życia artystą bywa, choć mógłby spokojnie nim być po prostu być. Przedświt nadciąga. Nadciąga niespiesznie, aby nie powiedzieć, że się płyta albo jej twórca ociąga. Zostawmy Szegetzowi czas, bo jego czas nadszedł, jak „Pneumatyka (smak wody)”.

Zacznijmy od obrazka, bo do słów nas Schetz przyzwyczaił konkretnych, czas jakiś temu. Raper/Slamer/Poeta – Paweł/Bąkol/Szegetz.
Stylizacja pomiędzy Taco-naukowiec, a wojownik z pobliskiej dyskoteki – świadoma, dobra, nieprzypadkowa – znaczy nie hipsterska. To wąsicho trochę Rat Kru, trochę “Twój wujas tu kur… nie mieszkoł”, na szczęście fryzura jak u człowieka. Konkretnie dopasowana naukowczyni ćwicząca Tai Chi i aerobik równolegle. Wejście przy stoliczku, takie naukowe show sprzed nawet nie wiadomo czego. Epoka przed wszystkim. Może to epoka przed Urszulą Zajączkowską? Kiedy to naukowczynie i naukowcy byli jak muzealnik paprotka…

Konsekwencja scenograficzna – prosto, a jednak czysto. To sukcesja łódzkiej ASP w robocie Malwiny Pawlak. W polskim klipotwórstwie rapowym, nader rzadko taka świadomość użytego przedmiotu (Dziękuję za to, że oczy nie bolą).

Robota stricte filmowa, zdjęcia dr – bez żartów ASP Łódź – Michał Jankowski. Ujęcia proste, czyste, magiczne bez brokatu i królika w cylindrze. Golfiki, marynareczki, szklaneczki – woda, “biedny Jorik” kładą podwaliny pod to z lat 80. wdzianko i Szegetza i Kamili Szalas – opaska i loczki – normalnie “Powrót do Edenu” albo Wkam. Kitelki i stetoskop, do tego oszczędna gra aktorska – płynie to po genialną scenę ze wskaźnikiem i kwiatkiem. To nagrywanie odgłosu “Języków teściowej”… Szegetz normalnie “Patyki i badyle” Uli Zajączkowskiej. Płatki nagietków w napoju robią jak szafran i te zdjęcia rozkwitających kwiatów…

Filmowo jest po prostu zawodowo. Nareszcie alternatywa nie ustępuje zawodowstwu. Jesu jak by niosło klipy polskiej rockowizny lat 90. gdyby nie robił ich Yach, a Jankowski, dałoby się je nawet oglądać, może nawet słuchać…

Technika rapu – czyli za co kochamy Szegetza…
Kochamy za brak popędzanego batem słowotoku, rapsprinterów, to raz. To jasne jak ktoś nie zapierdala to nie pierdoli tylko do mnie mówi, znaczy mówi bo coś (namyślił się?) przemyślał. Jest fajny podział frazy, zabawa słowem bez szybcy i wściekli bez powodu, nawet bardziej bez powodu szybcy niż wściekli. Zostawmy jednak to czego tu na szczęście nie ma.

RAP zapomniał przez te: mordy, darcie mordy, te rapy, pato rapy i pato inteligentne też, grime, drile i co byle, że u źródła oprócz rytmu rymu jest poezją? Nie no bez jaj. “Jakie życie taki rap” jak podał klasyk.

Każdy ma swoje “tu i teraz”, a o tym między innymi smakuje woda. Jednym wystarczy pudełko zapałek by utrzymać światło, inni potrzebują imprez, dup i samochodów… Taka poezja też istnieje.

Szegetz jednak trochę rozkminia o innym teraz, bo to jego teraz, to pytanie nie tylko o smak wody czy kolor nieba. To pary przyrodzone: szczęście i pech, płacz i śmiech, wdech i wydech.

Nie kładzie też łopatą poglądu na świat, choć swojego nie ukrywa – jest nim uważność na świat, smak wody, rozkwitający kwiat, kolor gwiazd. Jeśli gdzieś mówi z czym nie musimy się zgadzać: „wcześniej czy później zawsze trzeba wybrać stronę” (bo moneta poza awersem i rewersem ma jeszcze grzbiet)…

To nie ma znaczenia. Frazowanie i akcenty, podział rytmiczny, czasem w obrębie słowa pauza, zabawa słowem tak rapuje Szegetz. Alternatywny rap zaczyna wyglądać – tu na pewno i brzmieć zawodowo. Szegetzu dawaj więcej tego rapu.

Jarek Mikołajczyk
Jarek Mikołajczyk

#Tagi