Skip to main content

Recenzja koncertu w Latarni na Wenei

Dźwięki z głębi trzewi

 |  Kamila Kasprzak-Bartkowiak  | 

Podobno zagrać można na wszystkim, a głos też jest instrumentem. Skoro tak, to tworzyć można również za pomocą oddechu, mimo że to ciągle pewnego rodzaju awangarda lub umiejętność zarezerwowana dla dalekowschodnich mistrzów.

Lorenzo Abattoir, czyli kolejny muzyczny gość Latarni na Wenei, który w sobotę 20 lipca wystąpił ze swoim performansem oddechowym, jest zarówno artystą awangardowym jak i badaczem praktyk duchowych z nietypowymi metodami przetwarzania dźwięku, w związku z czym wpisuje się w powyższe skojarzenia. Jednak przede wszystkim to inżynier dźwięku oraz oryginalny i uznany już twórca, który jak można było przeczytać w zaproszeniu na koncert, występował w wielu ważnych miejscach i festiwalach w Europie czy na świecie, a także współpracował z innymi cenionymi artystami.

Dlatego tym większe było zaskoczenie, że Lorenzo do zagrania na Latarni zgłosił się sam, co pokazuje nie tylko otwartość osób prowadzących to miejsce, ale i wyrobioną już markę plenerowego ośrodka. Co więcej, zaskoczona była też część dość licznej publiki, która czytając w zaproszeniu między innymi o wpływach noiseowych – chyba nie do końca była świadoma, że te melodie będą wygrywane oddechem. Niemniej jednak dla większości zasłuchanych i skupionych odbiorców, było to doświadczenie z gatunku nowych, ciekawych i całkiem przyjemnych.

Włoski gość, który zawitał do gnieźnieńskiej Wenecji, zaprezentował bowiem swe „oddechowe kompozycje” nad którymi pracował od dwóch lat i które dzięki podbiciu elektroniczno-nagłaśniającym sprzętem, stały się w pełni skończonymi utworami. Kaskada nieoczywistych dźwięków, która tego wieczoru wydobywała się dosłownie z trzewi artysty, została tu wzmocniona mikrofonami oraz powtórzona odpowiednim efektem. Można było zatem kontemplować ten niecodzienny performans i zastanawiać nad możliwościami ludzkiego organizmu, czyli jaką trzeba mieć kondycję żeby podołać grze wciąganym i wydmuchiwanym przez siebie powietrzem? Albo pomyśleć jak ułożyć te wdechy i wydechy żeby powstała z nich konkretna muzyczna sekwencja? A może po prostu oddać się temu doświadczeniu brzmień nieoczywistych i bliskich jednocześnie…

Fot. Paweł Bartkowiak

Kamila Kasprzak-Bartkowiak
Kamila Kasprzak-Bartkowiak