Od kilku lat po internecie krąży grafika pod nazwą „14 wczesnych oznak faszyzmu”, gdzie wymienione są punkty zbliżające państwo do tego ustroju. Natomiast najnowszy utwór Rafiego Zabieli „Porządek” o części tych punktów z uwagą godną sprawy opowiada, nurzając je w zimnofalowym mroku.
Nie ukrywam, że jako animatorka kultury i aktywistka z sercem po lewej stronie, lubię rzeczy zaangażowane społecznie, a jeśli robi je „pokrewna dusza” o podobnej wrażliwości, to trudno tego nie docenić. Tym bardziej, że zawsze w takim przypadku zaraz znajdą się ci wszyscy krytycy, co powiedzą z przekąsem „publicystyka”. Tak jakby sztuka mogła mieć jedynie jakiś pięknoduchowski czy oparty na „uniwersalnych wartościach” przekaz. Jeśli tak, to w takim razie poproszę o wykreślenie z muzycznej listy takich twórców jak Rage Against the Machine, Keny Arkanę, PJ Harvey czy Pete’a Seegera, a z naszego podwórka choćby Kazika lub Dezertera. Nie? Zatem szanujmy jej wielogłosowe przesłanie, także to społecznie zaangażowane.
Tymczasem „Porządek” to muzycznie przede wszystkim elektroniczne dźwięki, które jak podkreśla autor, utrzymane są „w estetyce darkwave z elementami techno”, gdzie „podstawę stanowi rytm wygenerowany z dźwięków elektronicznej perkusji i wibrującego niczym wirnik helikoptera monitorującego sytuację na granicy basowego arpeggio”. Te wszystkie brzmienia zaś budują atmosferę niepokoju, który pojawia się zawsze, gdy czujemy się zagrożeni, zarówno indywidualnie jak i zbiorowo. Choć w przypadku zbiorowości zazwyczaj trudniej to wyartykułować, bo zawsze znajdą się osoby, których dana sprawa czy lęk „nie dotyczy”.
Dlatego pewnie gęstniejący mrok i alarmistyczny ton wytworzonych dźwięków, zostaje tu podbity obrazami z kryzysu uchodźczego czy raczej humanitarnego i moralnego na polsko-białoruskiej granicy, pacyfikacją strajkujących kobiet oraz ich sojuszników po haniebnym wyroku tzw. Trybunału Konstytucyjnego ograniczającego ich prawa czy „wzmożonych patriotycznie” narodowców podczas Święta Niepodległości. – Wzrok odbiorcy atakują dynamicznie zmieniające się kadry zmontowane z materiałów dostępnych w mediach społecznościowych absorbujące znaczną część uwagi słuchacza, któremu w ten sposób narzuca się rolę obserwatora zjawisk socjologicznych zachodzących na tle wydarzeń politycznych – tłumaczy Rafi Zabiela. Całości z kolei dopełnia sekwencja takich zdarzeń jak „nepotyzm, ukrywanie pedofilii wśród księży, handel emisjami spalin, rozdźwięk który powoduje ścierające się z dogmatami współczesności i przyszłymi potrzebami ludzkimi środowisko skrajnej prawicy, wreszcie wszechobecny konsumpcjonizm”.
Co więcej, nie byłoby tej grozy i ostrzeżenia przed pokazanym w utworze światem, gdyby jeszcze nie wokal Zabieli, który on sam opisuje jako „chropowaty, niestabilny, surowy i nieoszlifowany, co w pewnym momencie przechodzi w szept”. Jednak do tego trzeba dodać, że jest on również zmysłowy, magnetyzujący i proroczy, jeśli zmysłowością możemy nazwać jego przyjemnie szorstki tembr, magnetyzmem niemożność oderwania się od niego i wypowiadanych treści, a proroctwem sam przekaz, który w nieco refleksyjnej aurze przestrzega nas przed katastrofą.
Ta ostatnia bowiem dzieje się na każdym poziomie, począwszy od analizowanych już zimnych, mrocznych i syntetycznych dźwięków, poprzez perfekcyjnie dobrane obrazy, a skończywszy na tekście, którego poetyka zdecydowanie wykracza poza wykorzystane kadry, lecz i bez nich jest opowieścią o państwie dążącym do przywołanego na początku faszyzmu. Przyglądając się jej bliżej, na pewno warto spojrzeć na otwierające utwór stopniowanie „od ogółu do szczegółu”, gdzie najpierw mamy „smutne wieści z Białorusi”, a następnie ze stolicy i… Wenei. I choć dwa pierwsze miejsca wraz z kontekstem nie pozostawiają wątpliwości, to trzecie po rozszyfrowaniu – staje się bardzo uniwersalnym symbolem. Wszak nie tylko w Gnieźnie nad jeziorem zwanym Weneją wycina się drzewa i przyrodę równa pod szkodliwie wymuskaną estetykę klasy średniej, a nie dobrostan całego ekosystemu. Dalej, odnajdziemy także nawiązanie do „banalności zła”, czyli słynnego pojęcia ukutego przez wybitną intelektualistkę i filozofkę Hannah Arendt, że do czynienia zła nie trzeba mieć jakiegoś „zwyrodniałego charakteru”, tylko wystarczy bezmyślnie wykonywać polecenia czy rozkazy i wyzbyć się jakiejkolwiek refleksji. I tak jak w książce Arendt nazistowski zbrodniarz Adolf Eichmann, to postać skrajnie bezmyślna, w tym pozbawiony empatii biurokrata, tak u Zabieli też mamy sylwetkę „urzędniczyny”, co planuje paragraf i stresuje się, gdy słyszy dzwonek. – Widzowi który dostaje tak wiele informacji w tak krótkim czasie nie będzie łatwo utrzymać roli obserwującego. Zacznie zastanawiać się jest obiektem manipulacji dźwiękiem, słowem i obrazem czy to już stał się faktycznie obiektem manipulacji ze strony sprawujących władzę. Wszystkie „wieści” jakie usłyszał i które zaobserwowała jego „źrenica” nieomal zlewają się w całość nie dając wątpliwości: za konkretne czyny odpowiadają konkretni urzędnicy. I nie ma wątpliwości, że za podziały, i za bunt także – dodaje autor.
I wreszcie tytułowy „Porządek” zamiast lepszej organizacji społecznej i harmonii, przynosi wspomniane na początku oznaki, wyrażone narastającą pogardą dla praw człowieka, w tym kobiet i migrantów, ale też rozwojem militaryzmu i wręcz kultem munduru, szczególnie policyjnego lub Straży Granicznej, silny i trwały nacjonalizm w postaci poparcia dla skrajnie prawicowych bojówek czy szerzące się układy i korupcję określone tu jako „system powiązań”. „Porządek” zatem jest nie tylko muzycznym, lecz jak najbardziej realnym ostrzeżeniem przed faszyzmem, który: „Autor kończy bardzo osobistą melodeklamacją. Na tle jednostajnych świateł zza zasieków których nie można przekroczyć słyszy echo pułapek własnej świadomości które ograniczają jego wolność. Jeśli czuje potrzebę wyznaczania sobie granic, to na pewno ma prawo wyznaczać je sobie sam.”
Pogrubione fragmenty tekstu pochodzą z wypowiedzi Rafiego Zabieli
Fot. Kadry z filmików wykorzystanych w klipie „Porządek”
#Tagi
- muzyka | Rafi Zabiela | Porządek | darkwave | techno | elektronika