Skip to main content

Wystawa

Puls życia, puls miasta

 |  Kamila Kasprzak-Bartkowiak  | 

Wprawne oko, pewne ujęcia i socjologiczny rys, to pierwsze co można dostrzec na tych fotografiach. Choć sercem zdaje się pulsująca opowieść o ich bohaterach i mieście.

Sebastian Uciński w Gnieźnie mieszka od 19 lat, ale fotografią zainteresował się bliżej jakieś 7 lat temu. Zresztą nietrudno było spotkać tego poważnego i skoncentrowanego brodacza z obiektywem na publicznych wydarzeniach. Począwszy od Festiwalu Grajków Ulicznych czy spotkań w Latarni na Latarni, poprzez instalację miejskiej choinki i nocne pejzaże, a skończywszy na protestach pod biurami gnieźnieńskich parlamentarzystów albo I Marszu Równości. Dziś ten pochodzący ze Żnina twórca doczekał się swojej pierwszej indywidualnej wystawy w Filii nr 2 Biblioteki Publicznej Miasta Gniezna, która zainaugurowała Festiwal Dziedzictwa Kulturowego Gniezna „Fyrtel”.

Ekspozycja pt. „Moje miasto, mój dom, MY”, odbywająca się także ramach cyklu „Po OFF-owej stronie Gniezna”, to więc światłoczuły zapis wybranych przez Ucińskiego rzeczy. W tych blisko czterdziestu pracach, znajdziemy bowiem żywe obrazy ludzi i sytuacji, widzianych okiem niezaangażowanego twórcy, który nie chce stawać po żadnej ze stron, szczególnie w politycznych tematach. I choć można tego trochę żałować, to i tak jego zdjęcia mają w sobie potencjał komentarza i nie unikną interpretacji. Poza wspomnianym pulsem opowieści i precyzją ujęcia, czuć w nich też ten socjologiczny rys, który nie pozwala pozostać obojętnym. Fotograf, który jak przyznaje – poszukuje prawdy i znajduje ją na swój własny sposób. Bo czy każdy z nas nie widzi świata trochę inaczej? I czy „jedynie słuszna prawda” nie kojarzy nam się z ograniczającym wolność wypowiedzi zamordyzmem?


Uciński więc opowiada o Gnieźnie i jego mieszkańcach przez swoją wrażliwość i dość tradycyjną, ale nie schematyczną, i przyzwoitą, lecz nie zachowawczą prawdę. Jednocześnie też zdaje się kochać, ale nie bezkrytycznie miasto oraz lubi przyglądać się ludziom. Cóż zatem możemy dostrzec w jego pracach? Ot choćby przywołaną instalację choinki na Rynku jako znak naszych czasów, gdy żywe drzewko wyparło sztuczne składane z kilku elementów niczym klocki. Albo nocne pejzaże grodu Lecha malowane romantycznym światłem neonów.


Natomiast wśród obserwacji ludzi dostajemy jakby wyrwany z tego świata kadr mężczyzny w różowym szlafroku z niemowlęciem na bruku, który okazuje się być częścią sceny jednego z teatrów ulicznych z przeglądu „Bez Kurtyny” albo cudownie słoneczno-zielony obraz zasłuchanych ludzi podczas jednego ze spotkań w Latarni na Wenei. I wreszcie jest też on – fotoreportaż na całą ścianę z bodaj ważniejszego wydarzenia w tym roku w Gnieźnie czyli I Marszu Równości. Zrobiony „z boku”, a jednak z emocjami, choć niestety niczym z oblężonej twierdzy, z co nie znaczy, że nie było strachu, ale były też pozytywne reakcje i radość, których tu niestety nie widać. Albo zimny filtr kolorów niczym panująca wtedy pogoda, choć rozkwitała wiosna. Jednak żeby nie było, to nie zarzuty, tylko perspektywa, która nie musi być zaangażowana by skłonić do takiej czy innej interpretacji. Wątpliwości za to nie ulega fakt, że Sebastian Uciński to obok Waldka i Dawida Stube, Marka Lapisa czy Anny Farman i Agaty Ożarowskiej, kolejne ważne nazwisko na światłoczułej mapie miasta.

Fot. K. Kasprzak-Bartkowiak

Kamila Kasprzak-Bartkowiak
Kamila Kasprzak-Bartkowiak