Skip to main content

Fragment wywiadu z Kultury u Podstaw

Piszę głównie emocjami i zmysłami

 |  Kamila Kasprzak-Bartkowiak  | 

Z Pawłem J. Bąkowskim, slamerem i raperem znanym jako Szegetz, ale też animatorem kultury w Gnieźnie ze Stowarzyszenia Ośla Ławka oraz okazjonalnym aktywistą, rozmawia Kamila Kasprzak-Bartkowiak.

Kamila Kasprzak-Bartkowiak: Jesteś jedną z osób, której odbiorcom kultury i społecznych działań w Gnieźnie przedstawiać nie trzeba. Skąd wzięła się u ciebie chęć dzielenia się twórczością i własnym spojrzeniem na świat z innymi?

Paweł J. Bąkowski: Chyba jednak trzeba, bo zasięgi skromne. A chęć wyrażania i dzielenia się sobą wynika ze mnie jakoś spontanicznie. Wydaje mi się, że mam to zapisane w ustawieniach domyślnych, taki mam sposób bycia w świecie.

KKB: Co najbardziej cię ukształtowało jako artystę: młodzieńcze występy w teatrze Dramat i kabarecie Żart u Tomka Kujawskiego, działania z Jarkiem Mixerem Mikołajczykiem, a także w ramach miejskich imprez, współtworzenie Oślej Ławki czy może ostatnie wcielenie poety i slamera oraz rapera Szegetza?

PJB: Trudno mi zestawiać, a tym bardziej hierarchizować te rzeczy. Na pewno Tomek i jego teatr budził mnie, pomagał w poszukiwaniach wrażliwości, uczył estetycznego doświadczania świata i to w dodatku w bardzo ważnym momencie życia – kto był w gimbazie, ten wie. Za to z Mixerem zacząłem działać później i przeżyliśmy razem dużo świetnych i śmiesznych przygód. Robiliśmy autorski i dość oryginalny pomysł na teatr dźwięku z jednej strony, a z drugiej mroczne chałtury po przedszkolach (śmiech).
Dzięki naszym przedziwnym działaniom trochę się otrzaskałem, nauczyłem swobodniej improwizować, wjeżdżać na pewniaka czy nawet nieco cwaniakować – pomocny sznyt ulicznego grajka.
To było ciekawe zejście ze wzniosłych wyżyn. Okazało się że dobrze czuję się tu na dole, że jest sporo frajdy w bardziej przyziemnych rzeczach, na ulicy, a dla twórcy z „cinżkiego DIY”, działającego w głębokim podziemiu to była mocna szkoła radzenia sobie… prawie wszędzie.
No i myślę, że w Oślej Ławce jest bardzo ważna dla mnie osoba – Alex Freiheit, z którą przez dziesięciolecia naszej znajomości (śmiech) przegadaliśmy, przekłóciliśmy i przerobiliśmy mnóstwo płyt, filmów i książek. Ale też Kuba Dzionek, który zawsze namawiał mnie do samodzielnego działania, pokazywał, że nie muszę czekać na jakiś wymarzony skład, tylko zacząć działać tu i teraz; gadaliśmy z Dzionasem o dobrej muzyce, nauczył mnie wielu technicznych rzeczy o dźwięku.
Trochę mi głupio, że nie wymienię innych osób – słuchanie Bisza i Oskiego z Walerym, spory o horrory z Dorcze i tak dalej. Dużo dobra. No i pewnie Monika Bobako z Pracowni Pytań Granicznych, jeśli zapytałabyś o bardziej teoretyczne rzeczy.

KKB: Tymczasem dziś zdajesz się głównie występować jako Szegetz. Powiedz więcej o tym wcieleniu. I dlaczego rap?

PJB: Może dlatego, że nie umiem śpiewać? Bo jednak koniec końców musiałem coś robić z muzyką i cześć. Z rapem zaczęło mi się jeszcze w latach 90., w podstawówce brat przynosił kaseciaki House of Pain, Cypress Hill czy Nasa. Później miałem dłuższą przerwę, nie do końca podobała mi się otoczka, styl, który towarzyszył rapsom, ale zawsze myślałem o pisaniu tekstów.
Dla człowieka, który wiecznie wystukuje rytmy na czymkolwiek i od czasu do czasu pisze – rap był dość zrozumiałym wyborem. Tym bardziej, że w pewnym momencie ten gatunek bardzo się otworzył. W kwestii brzmień ogranicza go jedynie wyobraźnia, a równocześnie jest mocno osadzony w rytmie, „beat nadaje mu imię” – to jest świetne i bardzo twórcze połączenie. Nic, tylko nawijać do ciekawych rzeczy.

KKB: Twoje kawałki, takie jak choćby „Płomienie”, gdzie między innymi pada takie zdanie: „Jeśli ja nie będę płonąć, jeśli ty nie będziesz płonął, to jakże jasnym stanie się dzień?”, wymykają się prostackim, wulgarnym i egoistycznym nagraniom, jakie nie raz słyszymy z buczących głośników na ulicy. A równocześnie nie są moralitetem czy podbijaniem własnego ego, bliżej im do inteligentnej refleksji i wrażliwości Fisza lub Łony. Jak budujesz swój przekaz i co jest w nim najistotniejsze?

PJB: Ten fragment z „Płomieni” to akurat cytat z wiersza Nazima Hikmeta „Kerem”, potężny tekst. Mój kumpel Marek, który jest turkologiem, pokazał mi go, jak wyjeżdżałem na Erasmusa do Stambułu, i myślę, że jest najlepszym możliwym zakończeniem „Płomieni”.
Hm, a jak buduję swój przekaz? Pojęcie „przekazu” w kontekście polskiego rapu to całkiem kontrowersyjna sprawa, ale wiem, o co ci chodzi. Nie przepadam za intelektualizmem w tekstach czy w sztuce ogólnie. Jeśli jest organiczną pochodną tego, co dzieje się w tekście, to spoko, to oczywiście i jak najbardziej.
Ale raczej wolę mistykę, szamanizm, tajemniczą alchemię, magię, która zadziewa się w tekście albo nie.
Mój najstarszy numer, który znajdzie się na „Przedświcie”, czyli „Dowody osobiste”, jest dla mnie granicą, trochę za dużo tam encyklopedii, teraz bym tak raczej nie napisał. Polegam na szczerości, nawet jeśli rzecz jest fikcją literacką albo jakąś dziwną kreacją. Myślę, że teksty są dość proste, ale nie prostackie, piszę głównie emocjami i zmysłami. Są obrazy, miejsca, wrażenia, jest gniew, czułość, bezradność. Coś w ten deseń.

KKB: Pozostając jeszcze przy twoich rapowych utworach: może wreszcie tego materiału zebrało się na płytę, o której w Gnieźnie krążą już anegdoty? Doczekamy się krążka pod tytułem „Przedświt”?

PJB: Nie no. Nie wiem, co powiedzieć (śmiech). Kawałek „Przedświt”, który pewnie będzie kończył album o tymże tytule, kończy się frazą „czekam na przedświt” i uwierz mi, że nie wiedziałem, że to będzie miało taki metawydźwięk (śmiech). Totalnie na niego czekam, ale idzie jak krew z nosa.
Jednak doczekacie się, materiał z tego krążka gram na koncertach od kilku lat, on istnieje.
Teraz zacząłem już pisać teksty na nową płytkę, na „Czarodzieja z księżyca”, która będzie dużo luźniejsza, będzie tam więcej powietrza, więcej zabawy i więcej różnorodności. Piszę też kilka gościnnych zwrotek, chociaż przyznam, że teksty tworzę raczej rzadko i powoli.

Fot. Dawid Stube

Cała rozmowa na portalu Kultura u Podstaw:

https://kulturaupodstaw.pl/pisze-glownie-emocjami-i-zmyslami/


Kamila Kasprzak-Bartkowiak
Kamila Kasprzak-Bartkowiak