Skip to main content

O zanikaniu czyli “Po drodze”

O Grajkach słów kilka

 |  Jarek Mikołajczyk  | 

W ubiegłym roku brakowało koncertów na Grajkach w Gnieźnie. Mówię oczywiście o Weekendzie Grajków Ulicznych Po Drodze. Nie da się ukryć za nami lata, gdy na grajkowych koncertach bywali wielcy, wybitni ze świata i ci którzy zaczynali karierę. Czy te lata minęły bezpowrotnie? Oby nie. Solą ziemi, a raczej ulicy była ulica.

Hymn Grajków podarował nam Janusz Cybull Skwira, bard ulicy Piotrkowskiej z Łodzi. W tym roku hymn nie zabrzmiał. Bo nie było Cybulla. Nie, nie upatruję tu znaków czasu. Czasem tak po prostu jest – bywa. 

Zapewne szkoda, a nawet źle, że kilku stałych bywalców zabrakło. Tu nie ukrywam brak Cybula mocno zachwiał we mnie poczucie tradycji. To już chyba 10 – te Grajki, może 9 – te?

Prawdę trzeba powiedzieć – nikt tu nie ponosi winy i też nikt nie był przeciwny Cybulowi i innym bywalcom. Życie zmusiło mnie by praktycznie oddać Grajki – pod opiekę MOK-owi zwłaszcza Marcie Pacak i Jance Matysce. Kiedy piszę “o życiu” myślę dokładnie: o życiu. Nie ma tu żadnego drugiego dna, ani nawet dzikich węży. Wszelkie domysły, że się na ten przykład obraziłem, albo, że mnie ktoś pominął, albo co też słyszałem, że panu przewodniczącemu radnemu się nie chce. Kochani, no jak ktoś musi wyznawać spiskową teorię dziejów. Napiszę o tym raz, na zawsze a nawet na jutro. Kiedy wymyślałem Grajków pijąc Yerbę z Piotrem Wiśniewskim, nie myślałem, że to popłynie. Pierwsza edycja szalona a jednak piękna. Potem tylu wybitnych uliczników i songwriterów. I był to sensowny Festiwal Grajków Ulicznych Po Drodze. Bo Gniezno jest po drodze: znad morza do Bieszczadów. Ten rok bardzo beze mnie bo zdrowie moich rodziców, a raczej jego brak mocno mnie pochłonął. 

Formuła zgłaszania się przez Grajków, może nie tak wielka kasa, obostrzenie – gramy ulicznie, organizator może pożyczyć prąd ale nagłośnienie własne. Przejrzysta i prosta, może faktycznie ogranicza przybyszów z daleka. A jednak czyści technicznie, ułatwia MOK-owi, który przejął organizację. Jestem za. To że kiedyś tak nie było nie znaczy, że nie może tak być. 

To co było dla mnie ważne w rozmowach z dyrektorką Martą Pacak i koordynującą Janką Matyską – nie rezygnujemy w tym roku z koncertów. Mniejsze może bardziej kameralne ale jednak. W Niedzielę sprawdziła się przestrzeń przy Rzeźnickiej. Za rok przydałoby sie tam jednak postawić krzesła. Detal i da się to zrobić. 

Czy powrócą tacy wykonawcy jak: Tim McMilan, Swiernalis, Sasha Bool, Dubska, Tomasz Krzemiński, Zagi, Na Górze?

Nikt nie mówi, że nie. Jesteśmy w zapaści finansowej, jako Miasteczko. Każdy z pomysłodawców i organizatorów imprez KFA, przeświadczony jest rzecz jasna o niepodważalnej wyjątkowości “swojej” imprezy. 

Zatem, nie ukrywam, na wzór naszych “grajków” kilka miast już organizuje festiwale. Bo to jest świetny pomysł, zwłaszcza łączenie songwriterów z ulicznikami. Kiedy o Grajkach zaczęto mówić w Polsce i nie tylko, zaczęły się już jakiś czas temu lata chude, no i pandemia. A było już powolutku tak, że zdarzali się turyści, którzy przyjeżdżali specjalnie na Weekend Grajków Ulicznych Po Drodze. 

Niewątpliwie, zgubiliśmy gdzieś historyczny aspekt. A warto, bo warto wiedzieć, że pierwszym znanym z imienia buskerem, grajkiem ulicznym – był nie kto inny jak Igrzec Jurek z Gniezna, który w 1235 podarował w Gnieźnie przed księciem jedną ze swoich wsi kościołowi. O czym pisał już Dawid Jung. Zatem życie na streecie jest częścią tożsamości Miasteczka.

A jednak nie tak dawno Hanka Wójciak z Kapelą, czy choćby cudowna Karolina Cicha na niepowtarzalnych kameralnych koncertach na Rynku. Tych koncertów nie da się podrobić. Czy wrócą pod namiot na Rynek? Chyba powinny. 

Bez marudzenia, z racji na życie i pracę zdążyłem tylko na ostatnie dwa koncerty. Tak się złożyło, że grali moi przyjaciele. Na obu formacjach bardzo mi zależało. GSQ to wspaniała inicjatywa Reginy Borkowskiej – Kędzierskiej i Sary Powagi. Piękny repertuar w dużej mierze klezmerski. Kwartet złożony z 4/6 Pere Lechaise czyli: Stefański, Grzechowiak, Czajkowski, Stopczyński zagrał mocno improwizując w stronę jazzu nieco Ribotowy live act. 

Tak wyglądały moje grajki w tym roku. Za rok? Sporo zależy od MOK-u. Mnie się ta formuła podoba. Może pewnych stałych bywalców zaprosi się na innych zasadach. Ten przyszły rok, aż ciśnie, żeby był Królewskim Festiwalem Grajków Ulicznych. Będzie – a to już fajnie. Może tylko wcześniej zacznie się kampania promująca Grajków wśród grajków. A to, że Mixer w Grajkach realizuje idę zanikania? To nie problem – kolej rzeczy, byle nie zanikały „Grajki”.

Jarek Mixer Mikołajczyk

Jarek Mikołajczyk
Jarek Mikołajczyk