Czeski Dźwięk – nowy muzyczny podcast Popcentrali
„Czeski Dźwięk”, nowy cykl na Popcentrali, będzie się pojawiał w wersjach pisanych raz w tygodniu i w formie podcastu rzadziej, bo raz w miesiącu. Tytuł cyklu nawiązuje do stereotypów, jakie wzajemnie błędnie definiują nasze sąsiedztwo.

Powszechnie znamy w Polsce powiedzenie: „Czeski film – nikt nic nie wie”. Jednocześnie, bez czechosłowackiej kinematografii, pokolenie dzisiejszych 50-60 latków w kraju nad Wisłą miałoby dużo uboższe dzieciństwo i młodość. „Nikdo není doma” to piękne wspomnienia, „Žena za pultem” to był serial, który absorbował nasze mamy na tyle, że przy porannych powtórkach niezauważalnie nie wyszliśmy do szkoły. Z literaturą czeską było już inaczej, poza powtarzanym do wymiotów Wojakiem Szwejkiem, który również jako film śnił się koszmarnym echem, szybko odkrywaliśmy suszoną kiełbasę w ubikacji, opisaną przez Bohumila Hrabala, a z Hrabalem przeżywaliśmy też pierwsze uniesienia pornograficzne oraz te stemple na plecach i pupie pięknej telegrafistki. „Ta sprawa nie podlega kompetencji sądu”.
Kultura naszych sąsiadów tak naprawdę bliska naszej, a jednocześnie trochę daleka, bywa fascynująca. Choć owszem, kiedy słyszymy przy perfekcyjnie gotyckim graniu czeski wokal, jakim śpiewa Petr Štěpán, nie ukrywajmy, to pierwsze zderzenie budzi w nas śmiech. Potem jest już tylko lepiej, „XIII Století” to solidna gotycka kapela.
Zawsze w takich pierwszych momentach dobrze jest sobie wyobrazić, jak śmieszny musi się wydać Chińczykom język polski, że pokochali disco polo.
Powiedzmy sobie szczerze, nie trzeba być Chińczykiem z dalekiego kraju, by polskie dźwięki budziły śmiech na sali i nie tylko na niej. Disco polo.
W czasach słusznie minionych, czeska muzyka docierała do nas nie tylko w wykonaniu Heleny Wondrackowej, Karela Gotta czy Iri Korna. Trudno dziś w to uwierzyć. Jednak bywało i tak, że w telewizji publicznej wspomniano Dworaka czy Smetanę. Płyty winylowe zaś z ich kompozycjami, często z wykonaniami czeskich filharmoników, można było kupić swobodnie, jak na tamte lata. Pogranicze jazzu z naleciałościami klasyki pięknie zagospodarował Jaroslav Jezek. Zanim więc opowiemy o tym, co dzieje się tu i teraz w czeskich dźwiękach, przypomina się „Toccata for Piano”. Tocata. Zanim więc popłyniemy w eterze ze współczesnymi Czeskimi dźwiękami.
Dość gadania głupot.
Zaczynamy, to trzeba wyjaśnić, ten cykl dzięki wsparciu, jakiego udziela nam Anna Mašátová. I tak na pierwszy ogień „Něco něco„. Po naszemu „Coś tam, coś tam”, albo po prostu „Coś”. – Nová deska je Třetí – napisali Alžběta i Tomáš. Kiedy odpaliliśmy „Signály”, podróż w czasie odbyła się mimo woli – pierwsze skojarzenie, „Orchestral Manoeuvres in the Dark”, no tak, prawie z „Enola Gay”.
Jestem tematem, czas ucieka,
nieustannie starzeję, wiesz?
Możesz uciec od chwili, a jednak nie spróbujesz.
Każda kropka zamyka:
przestrzeń, komunikat.
Informacje spływające po twoim ramieniu.
Idę dalej, nie znajduję, ciągle szukam dźwięku.
Powierzchnie, ściany burzę, buduję, naprawiam sygnały,
a wrażenia są tylko ogromnie subiektywne.
Chwile, które trwają.
Chwile, które się nie kończą.

Trudno jednak budować ogląd czy jakiekolwiek emocje na podstawie jednego utworu. Zwłaszcza że „coś tam, coś tam”, czy w tłumaczeniu Anny Polki z ChatGPT, po prostu „coś”, albo po czesku „Neco neco”, nie trzyma się sztywno jednej stylistyki. Duet potrafi.
Jeśli wierzyć czeskim recenzjom czy opisom wydawcy, Najdete v Neco Neco zvuky a hloubku New Order. To właśnie w „Konturach” po czesku „Obrysach”. Ten mocny bas Petera Hooka, monotonia już po Joy Division, a jednak te synthpopowe tła i pastelowy, a liryczny wokal chroni utwór przed banalnością. Dobrze po ten tekst nie jest o niczym, jeśli wierzyć tłumaczeniu zaprzyjaźnionej z nami Anny Polki. Przytaczamy w obszernych fragmentach. „Zarys”.
Pytasz, co się teraz stanie,
a ja pytam, gdzie teraz jesteśmy.
Nie wiem, gdzie byliśmy, ani jak trafiliśmy tutaj.
Pytasz, co nadejdzie teraz,
ja pytam gdzie, i kim byliśmy przez cały ten czas.
Znasz to uczucie, że: Trudno opisać siebie, trudno opisać wspomnienia.
Mnie, istniejącej wcześniej,
moje kontury są rozmazane.
Przeszłość ma kolory,
linie, kształty.
Chodź, zobacz.
To, kim byliśmy wcześniej,
nie ma nic wspólnego z tym, kim jesteśmy teraz.
Ten trzeci utwór na dziś mówi o tym, że mój głos nie muska, nie ładzi/łagodzi, nie relaksuje. Trochę avant-popowy rytmicznie kawałek, przecinany nieco dynamiczniejszy, a jednak nadal nieprzyzwoicie ładnymi gitarami, przywodzi na moment na myśl Lipoka czy To Rococo rot… Może to ta partia dzwoneczkowa podbija neurotyczność tego na pozór delikatnego kawałka. „Granic” – niby Capek, a jednak za moment pojawi się Kawka. Zabawny, pozytywny kawałek gdzieś z tyłu głowy rusa na szyszynce. To tylko takie podskórne wrażenie, a nawet pewność. Jeśli jednak coś szarpie, to już po wszystkim, kiedy kawałek cichnie… Jeśli jednak to tylko w słuchaczu sam na sam jakiś flashback. Bo przecież, jak podpowiada Anna Polka z Chat GPT:

„Mój głos nie muska. Mój głos nie zanika. Mój głos nie łagodzi. Mój głos nie jest uroczy. Tańczę na krawędzi. Jestem tam i jestem tu. Ośmielam się odpłynąć. Mam pomysł i pragnienie. Impuls. Przekroczyć granice…”
Niesamowity kontrast formy muzycznej balansującej na jakichś słodkich nutach, trochę tu De/Vision z ckliwych taneczno-komediowych kawałków, a tym tekstem, w który jeśli się wsłuchasz, już takim lukrem nie jest. Bo niby to takie pitu pitu, tylko dlaczego włos się jeży pod skórą. Można by się przy tym kochać, nawet tak lekko przyjemnie na krawędzi, ale co potem i kiedy przeszliśmy granicę, trudno ustalić.
Ten pierwszy odcinek Czeskiego Dźwięku zapewne pozostawia niedosyt w założeniu, jednak nie będzie tu głębokich recenzji. Dwa lub trzy utwory, z maksymalnie dwóch płyt wydanych w ostatnich tygodniach przez artystów czeskich. Suplement.
Tym razem w suplemencie duet niezwykły, czeski jednak czasem śpiewający po polsku. Tara Fuki, „V dymu”. Duet nie jest odkryciem lat ostatnich. Andrea Konstankiewicz-Nazir i Dorota Barová, to zespół, duet, który otrzymał nagrody czeskiej Akademii Muzycznej w kategoriach „Muzyka alternatywna – world music” oraz „Odkrycie roku” już w 2001 roku.
Duet grał w niemal całej Europie, a także w Ameryce Środkowej. Można powiedzieć Kulturní most czy polsko-czeskie braterstwo dźwięków.
Jarek Mixer Mikołajczyk