Skip to main content

Fragment wywiadu z Kultury u Podstaw

Wielu z nas jest w psiej psychozie

 |  Kamila Kasprzak-Bartkowiak  | 

Z Michałem Karczewskim, aktorem w Teatrze im. Aleksandra Fredry w Gnieźnie oraz prozwierzęcym aktywistą, weganinem i stypendystą Marszałka w dziedzinie kultury, o traktowaniu zwierząt przez człowieka, podziałach i wykluczającym języku, ale też świadomości, zmianie i stypendialnym projekcie będącym zbiorem różnych historii pt. „PSYchoza”, rozmawia Kamila Kasprzak-Bartkowiak.

Kamila Kasprzak-Bartkowiak: Jak to jest z tymi zwierzętami? Czy na przestrzeni lat, dekad, a nawet obserwacji z twojego życia, traktujemy je lepiej?

Michał Karczewski: Odpowiedź jest krótka i smutna oraz brzmi: nie. Z jednej strony świadomość u ludzi wzrasta, z drugiej ma się wrażenie, jakbyśmy stali w miejscu, żeby nie powiedzieć, że się cofamy. W mediach społecznościowych możemy najszybciej zauważyć, jak obchodzimy się ze zwierzętami na całym świecie, nie pomijając własnego podwórka.
Filmy te mogą pochodzić z prywatnych archiwów opiekunów, fundacyjnych interwencji, czy hodowli na ogromną skalę. Krótkie rolki albo godzinne, niecenzurowane nagrania budzą gorące dyskusje, a z tych płynie niechlubny wniosek: nie mamy szacunku do zwierząt. To się tyczy tak samo pojedynczych opiekunów, jak i ogromnych przedsiębiorstw.
Z komentarzy wynika, że średnio interesuje nas los żywych istnień, nie mamy problemu, by w obrzydliwy sposób żartować z roślinnej diety, czy stosunku do podłych warunków i bestialskiego traktowania. Kiedy zostawimy urządzenia i wyjdziemy na zewnątrz – jest jeszcze gorzej. Zamykamy się, udajemy, że czegoś nie widzimy, nie chcemy widzieć, już nie zabieramy głosu. W internecie jesteśmy bezpieczni, możemy być anonimowi. Niestety, daleko nam do prawdziwych obrońców zwierząt, a przecież tak wielu z nas powtarza: ja tak bardzo kocham zwierzęta. Bardzo często mamy wtedy na myśli tylko psy i koty, a te nie mają wcale najgorzej, choć z ich powodu najczęściej tracimy kontrolę i wyrażamy swoje zniesmaczenie.
Wystarczy pomyśleć, że jedna polska ubojnia potrafi uśmiercić kilkanaście tysięcy świń jednego dnia. Liczby są ogromne, skala przerażająca – liczy się czas i pieniądz. Ile osób interesuje się losem jakiejś świni? Dużym problemem jest strach. Boimy się interweniować, z różnych powodów. Często też nie zdajemy sobie sprawy, że powinniśmy reagować, bo nie widzimy realnej krzywdy.
Ciężko uwierzyć, ale w 2024 roku w sercu Europy funkcjonariusze nie są zorientowani w prawie, bagatelizują zgłoszenia, a nawet stają po stronie oprawców przez swoje przekonania albo czynią jak czynią „tak dla świętego spokoju”. Bywa też, że i sądy trzymają stronę dręczycieli, których wyroki, jeśli już w końcu zapadną, są po prostu absurdalnie śmieszne (Mrożek wiecznie żywy). Jest tak wiele do zmiany. Na każdym polu.

K.K.-B.: Prawdą jest, że niestety bardzo dzielimy istoty nie-ludzkie, bo inaczej obchodzimy się z tymi towarzyszącymi, a inaczej z tzw. hodowlanymi, nie mówiąc już o tych dzikich. Jak postrzegasz w tym względzie zmiany i co powinno być naszym, jako ludzi, celem?

M.K.: Trochę oburza mnie niezwykle szkodliwy pogląd, jakim jest antropocentryzm, w którym wszystko ma być podporządkowane człowiekowi. Czy uda nam się z tego wyrwać? Jeśli chcemy jeszcze za parę lat posłuchać śpiewu ptaków, zmiany są konieczne. Musimy przede wszystkim zauważyć piękno, które nas otacza i odejść od niszczenia go na rzecz pielęgnacji.
Mam radykalne i utopijne podejście – należy natychmiastowo zaprzestać wykorzystywania zwierząt na wszelkich polach. Zdaję sobie sprawę, że nie da się tego zrobić „na pstryk”, ale brakuje nam stanowczego myślenia i fantazjowania o pozytywnym zabarwieniu. Nie powinniśmy się bać myśleć i mówić. Świat dzielą różne istoty, a naszym celem powinno być wykazywanie szacunku, zrozumienia i współczucia wobec wszystkich.
Tego typu prowokacja myślowa, w połączeniu z dialogiem, mogłaby naturalnie wymusić konkretne zmiany. Nie potrafimy ze sobą rozmawiać i jesteśmy zamknięci z własnymi przekonaniami, często dziedziczonymi z dziada pradziada. Edukacja to podstawa, a tej zdecydowanie brakuje. Jeśli od najmłodszych lat ludzie nie otrzymają odpowiednich wzorców – mogą czuć się potem zagubieni. Jako ludzie jesteśmy przyzwyczajeni do życia w bólu i cierpieniu, dlatego często dajemy przyzwolenie na negatywne praktyki. Dlaczego nie możemy zrobić małego fikołka i pójść w drugą stronę? Dlaczego nie myślimy, co i jak można usprawnić, polepszyć? Powinniśmy zadbać o lepszą komunikację własną i międzygatunkową. Myślę, że dzięki temu umysły wielu mogłyby się otworzyć. W ten sposób kształtowalibyśmy ludzką wrażliwość.

Każdy może zacząć działać od razu, rozpoczynając na przykład od diety roślinnej. Ktoś powie, że to nic nie zmieni, bo nadal mnóstwo osób będzie jadło mięso i produkty odzwierzęce, nie zapominając o używaniu wszelkiego rodzaju wyrobów codziennego użytku. Jednak im więcej osób zmieni swoje nawyki, tym większa szansa na mniejsze okrucieństwo. Jest coraz więcej wegan, statystyki pokazują, że zapotrzebowanie na okupione krwią produkty spada. Wyobraź sobie, że przechodzisz jutro na weganizm. Wyobraź sobie, że od jutra nie wykorzystujesz żadnego zwierzęcia w życiu codziennym, w sporcie, w kulturze, gdziekolwiek. Wyobraź sobie, że całe miasto robi jutro to samo. Wyobraź sobie, że tak się dzieje w całym kraju. Zapotrzebowanie na wyroby oraz usługi spadłoby drastycznie, to znaczy: spadłaby liczba niepotrzebnych śmierci, okupionych łzami i niewyobrażalnym cierpieniem.
Tego nie trzeba udowadniać. To wiedzą wszyscy, ale odwracamy wzrok, nie chcemy ani na to patrzeć, ani tego czuć, uciekamy. Po co mamy przyczyniać się do krzywdy? Wystarczy zmienić nawyki, zachęcać do tego innych, chcieć to zmienić, rozumieć tę zmianę. Wystarczy pomyśleć, że kolor szminki wcale nie musi zawierać odzwierzęcego barwnika, a krem pod oczy nie musi być testowany na zwierzętach. Kolejne skórzane buty też nie są warte niepotrzebnego cierpienia zdanego na człowieka zwierzęcia. Zmiany powinny się odbywać na każdej płaszczyźnie i w każdym miejscu.
W internecie możemy posłuchać wielu mądrych ludzi, którzy szczegółowo objaśniają poszczególne tematy. Do ważnych zmian zaliczyłbym koniecznie zmianę prawa. Obecne obowiązuje od kilkudziesięciu lat i nazwałbym je raczej kartą bezprawia, działającą na korzyść oprawców. Strasznym problemem jest samo egzekwowanie obowiązującego prawa.
Opiekunowie bywają bezwzględni, funkcjonariusze mimo dowodów w postaci nagrań rozkładają ręce, nie widząc problemów, wiele rzeczy nie działa tak jak powinno. Czasami powodem jest niewiedza, czasami znudzenie mało bohaterską sprawą, przez co ludzie czują się bezkarni. Szczególnie należałoby się pochylić nad prawami tych, nad którymi niewielu chce się pochylić, czyli zwierząt gospodarskich.

K.K.-B.: Tymczasem projekt, który zrealizujesz w ramach stypendium, zakłada powstanie autorskiego zbioru opowiadań pt. „PSYchoza”, dla których inspiracją staną się historie ludzi i zwierząt z powiatu gnieźnieńskiego. Kim są twoi bohaterowie i czy tytuł zbioru wskazuje, że po stronie zwierzęcej będą to głównie psy?

M.K.: Z pierwszej wygooglowanej definicji „psychozy” możemy się dowiedzieć, że to zbiór objawów chorobowych, które powodują dezorganizację zachowania, myślenia i postrzegania rzeczywistości. Wielu z nas jest właśnie w takiej psiej psychozie i nie potrafi z niej wyjść. Ja również w niej tkwiłem, ba, dalej tkwię, świadczy o tym choćby tytuł tego projektu, taki językowy pech, ale może trochę clickbaitowy (śmiech).
Nasza kultura stawia psy dużo wyżej od innych istnień. Ja nie chcę tego robić, nie chcę nas nawet dzielić na zwierzęta ludzkie i pozaludzkie, dlatego bohaterami będą zwierzęta, w tym ludzie, z powiatu gnieźnieńskiego, czyli z mojego obecnego otoczenia. Interesują mnie poszczególne historie, które są na wyciągnięcie ręki, których nie trzeba szukać na drugim końcu Polski. Są piękne same w sobie. Czasami rozwleczone w czasie, czasami skupione tu i teraz.
Każda historia mówi o czymś zupełnie innym. Jestem w procesie, trudnym, ale pięknym, zaskakującym na różnych płaszczyznach mnie samego, daje to trochę frajdy i oddechu. Projekt jest badawczy i czysto prozatorski, nie jest to projekt edukacyjny, więc nikt niczego tutaj nie może ani wymagać, ani zarzucić. Cała masa moralizatorska będzie płynęła podprogowo. Inaczej się zachęca do luźnego wysłuchania historii, inaczej do edukowania…
Pomyślałem, że mógłby to być dobry wstęp do przemycania właściwych postaw bez tautologicznego wskazywania palcem, że coś jest złe.

Fot. Dawid Stube

Cała rozmowa na portalu Kultura u Podstaw:

https://kulturaupodstaw.pl/wielu-z-nas-jest-w-psiej-psychozie/
Kamila Kasprzak-Bartkowiak
Kamila Kasprzak-Bartkowiak