Skip to main content

Jan Jemiołkowski dla Popcentrali

Chłopi jak malowani

 |  admin  | 

“Chłopi” szturmem wzięli polskie kina. Twórcy nowej adaptacji Reymontowskiej powieści sukces mieli podany na tacy: niekoniecznie czytana, ale powszechnie znana literatura z nagrodą Nobla na koncie; obietnica nowej, malarskiej formy wizualnej; znane nazwiska na pokładzie; wzrastające zainteresowanie ludową i chłopską przeszłością Polski oraz działające na wyobraźnie zapowiedzi oraz singiel “Jesień – tańcuj”.

Zatem czy twórcy nowych “Chłopów”, dowieźli dobry film? Odpowiedź w największym skrócie brzmi – tak. Z poseansowych rozmów i not na FilmWebie wyłania się obraz starannie zrealizowanej pracy filmowej i w zasadzie trudno dziwić się takim opiniom. DK Welchman i Hugh Welchmanowi udało się opowiadając o łowickiej wsi, opowiedzieć też o współczesnych zjawiskach społecznych, udało się również stworzyć oryginalną wizualnie wypowiedź i chyba trudno zarzucić produkcji jakiś grzech kardynalny. Jest to dobry i ciekawy film, a atmosferę wokół niego podgrzewają toczące się dyskusje o szansach na “Oscara”.

Warto więc na wstępie odnotować, że jest to film udany, za to ciekawsze są dyskusje o tym, co nie udało się do końca lub… w ogóle. “Chłopi” to film zrobiony bezpiecznie. Nie wiem, na ile w tym rynkowego wyrachowania, a na ile było to działania w najlepszej artystycznej wierze, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że dysponując takim budżetem i mając do dyspozycji taki materiał wyjściowy (oraz sprzyjające czasy), obraz miał szansę stać się filmem naprawdę ważnym, a nawet wielkim. Również poza granicami Polski.

Siłą rzeczy nie sposób było objąć całego literackiego dzieła w filmie, więc zapewne słuszną decyzją było uczynienie z Jagny głównej bohaterki z porami roku i konfliktem o las w tle. Można się domyślać, że dopiero format wieloodcinkowego serialu pozwoliłby pokazać ciekawszą, bo szerszą perspektywę wsi. Jej zróżnicowanie oraz wielowątkowość społeczności zamkniętej w niewielkich ramach przestrzennych z licznymi powiązaniami i zależnościami. Zamiast tego w filmie mamy do czynienia z klasyczną, biograficzną narracją z wątkami psychologicznymi i socjologicznymi.

Postać Jagny została przedstawiona w nieco korzystniejszym świetle – w literackim pierwowzorze pewnie znaleźlibyśmy więcej moralnych nieoczywistości i… sprawczości postaci, natomiast w filmowej wersji poznajemy bohaterkę jako urzekającą, bujającą w obłokach, eteryczną piękność.

Jej historia przypomina inną filmową opowieść o piętnie nadzwyczajnej urody zamkniętej w małej tradycyjnej społeczności – pomimo tego, że film “Malena” opowiada o sycylijskim miasteczku w latach 40. XX wieku, w obu przypadkach to wyjątkowa atrakcyjność prowadzi wyróżniające się bohaterki do brutalnego wykluczenia ze społeczności i potępienia. Przy okazji, ciekawym wydaje się decyzja obsadowa – Kamila Urzędowska prezentuje się zjawiskowo, naturalnie łączy zalotność i niewinność. Zarówno w literackich “Chłopach”, jak i serialowej wersji z 1972 Jagna nie jest filigranową marzycielką ujętą we współczesnych kanonach piękna. Wydaje się zatem, że to jedna z decyzji by film uczynić przystępniejszym i… mniej ciekawszym.

Aktorsko z pewnością wyróżnia się Mirosław Baka, który gra starego Borynę. Tworzy postać z krwi i kości, kiedy trzeba gra subtelnościami, a gdy trzeba gra zamaszyście. Z jego interpretacji Boryny bije siła; budzi zarówno szacunek, jak i (wśród widzów) odrazę. Reszta obsady, łącznie z wiecznie skwaszonym Antkiem, wywiązuje się ze swojej roli, ale równocześnie obsada jest na wskroś współczesna. Wszyscy są piękni i atrakcyjni, co jest oczywiście przywarą wielu filmów. Jednak same decyzje castingowe odejmują na starcie wrażenia autentyczności i sygnalizują mocno współczesną konwencję obsadową. Warto odnotować też kreację Sonii Mietielicy czyli Hanki.

Konwencja. Wiele zarzutów autorzy “Chłopi” mogą obronić tym, że przedstawiają wieś na modłę młodopolskiego malarstwa. Obraz wsi w takim ujęciu jest przefiltrowany przez artystyczną wizję nieshańbionych pracą pięknych, kolorowych dziewcząt czy przystojnych chłopów w rozchełstanych koszulach – bardziej modele, niż ludzie pracy.

Oczywiście warto w tym momencie przejść do wizualnej części filmu. Szczególnie niektóre przejścia między porami roku robią fantastyczne wrażenie. Sekwencje bywają zjawiskowe, cytaty malarskie Chełmońskiego czy Rapackiego wplecione mniej lub bardziej w fabułę są świetne. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że w dzisiejszych czasach ten tytaniczny wysiłek malowania kadrów filmowych ma mniejszą moc wyrazu z racji na coraz potężniejsze filtry i używanie sztucznej inteligencji. Świadczą o tym chociażby dyskusje medialne: zarzuty o wspomaganie się AI i zdecydowany sprzeciw twórców.

Podobnie jest z muzyką, która w Los Angleles również walczy o oscarową nominację. Z jednej strony można się spotkać z zachwytami nad “słowiańskością” muzyki, o której w wywiadach wspominał również autor. Z drugiej strony można spotkać się z zarzutami o kompletny rozjazd z przebogatą i dobrze udokumentowaną tradycją muzyczną Łowicza. Z całą pewnością dla osób, które nigdy nie miały styczności z polską muzyką ludową ścieżka dźwiękowa może być pozytywnym impulsem czy wręcz zaproszeniem do zgłębienia tematu. Trudno jednak uciec od wrażenia, że muzyka L.U.C. nie wykorzystała doskonałej okazji do (niekoniecznie ortodoksyjnego) zaprezentowania czy zinterpretowania muzyki korzeni. Zamiast tego powstała ścieżka dźwiękowa, której na YouTube moglibyśmy szukać wpisując “slavic new age music”. Jest to mieszanka różnych elementów, mniej czy bardziej zgrabnie ujętych w panslawistyczną impresję z nieszczęsnym śpiewem polifonicznym traktowanym jako powierzchowny symbol “słowiańskości”.

Aż prosiłoby się o wyraźniejszy podział na muzykę ilustracyjną i muzykę diagetyczna (czyli tą, którą śpiewają bądź grają bohaterowie filmu; tą która “dzieje się” na filmie). Wówczas kontrast mógłby być interesujący, niestety w filmie śpiewa chłopka-Wieniawa, a na ekranie w karczmie widzimy łowicką kapelę, a słyszymy zupełnie inną muzyką. Abstrahując od tego, osobiście nie uważam też tej ścieżki dźwiękowej za szczególnie udanej pod względem kompozytorskim. Zgrabny jest motyw przewodni, ale w Polsce nietrudno byłoby znaleźć kompozytorów i zespoły, które wywiązałyby się z tego filmowego zadania lepiej.

Podsumowując “Chłopi” to dobry i sprawny film, wzruszająca i sugestywna historia o wsi, która jest więzieniem, o piętnie wyróżniania się w małej społeczności i relacjach (niekiedy brutalnych) między ludźmi oraz grupami ludzi. Momentami pod względem plastycznym i animacyjnym film jest zjawiskowy, ale nie udało się jednak stworzyć dzieła kompletnego. Osobiście przeszkadzał mi trochę rwany montaż i scenariusz. Niemniej “Chłopi” z pewnością odnieśli wielki sukces frekwencyjny, medialny i są całkiem udanym filmem, który nie zaryzykował. A szkoda, bo stawka była wielka.

Jan Jemiołkowski

admin
admin

#Tagi