Skip to main content

10. Festiwal Fyrtel

Popcentrala kocha Fyrtel!

 |  Kamila Kasprzak-Bartkowiak  | 

To tak w największym i najdokładniejszym skrócie. Bo choć w tym roku nie jesteśmy w stanie przekazać pełnej relacji z tego wydarzenia, to zanurzyliśmy się w nim jako współtwórcy, z czego jako naczelna i mam nadzieję, że naczelny Popcentrali też – jesteśmy dumni.

10. Festiwal Dziedzictwa Kulturowego Miasta Gniezna Fyrtel, bo tak brzmi pełna nazwa rzeczonej imprezy, która w tym roku poszerzyła się też o powiat gnieźnieński – to już od dekady święto miłośników Pierwszej Stolicy oraz jej okolic, którzy kochają ją, często miłością trudną i krytyczną, lecz oddaną i szczerą. Bo uczucie, jeśli ma być prawdziwe, nie może być ślepym uwielbieniem lub kłamstwem, lecz uczciwym spojrzeniem budującym relację. Jestem przekonana, że niemal wszyscy tworzący Fyrtel podzielają ten punkt widzenia.

Gminne biblioteki i moc spotkań
Tymczasem tegorocznymi bohaterkami Fyrtla stały się gnieźnieńskie i gminne książnice oraz oczywiście tworzące je osoby, którymi są zazwyczaj kobiety. Zanim więc zajrzeliśmy na miejski Fyrtel, to można było odwiedzić serca kultury w powiecie. Wszystko zaś za sprawą wydarzeń, które zostały pomyślane jako wciągające spotkania z twórczym człowiekiem działającym w danym miejscu. Tak było na przykład w Bibliotece Publicznej Gminy Kiszkowo, gdzie bohaterem stał się oddany przyrodzie leśnik i zapalony ornitolog Bartosz Krąkowski albo w książnicy z Łubowa, która gościła człowieka będącego regionalną skarbnicą wiedzy, czyli Tadeusza Panowicza.
Natomiast miejska odsłona Fyrtla, to równie liczne spotkania, wykład, spacer, wystawa, spektakl, koncert czy nawet warsztaty. Z tych pierwszych to na pewno warto docenić rozmowę oddającą głos młodym twórcom i animatorom, którzy są przecież przyszłością lokalnej kultury. Szkoda tylko, że w zapowiedzi tego wydarzenia pozostali oni bezimienni w przeciwieństwie do prowadzącego Krzysztofa Szymoniaka. Na szczęście jednak już na żywo wśród tych młodych, można było rozpoznać m.in. muzyków, czyli Mikołaja Stopczyńskiego i Jakuba Grzechowiaka. Z kolei następnym akcentem z udziałem przedstawiciela młodego pokolenia, była odbywająca się tego samego dnia w Centrum Kultury Scena To Dziwna, wystawa fotografii pt. „Lepsze miejsce”. Jej twórca, czyli Mikołaj Szymkowiak, zrealizował bowiem przejmujący reportaż o życiu bezdomnych zwierząt i pomagających im ludziach w gnieźnieńskim schronisku. Mocne, werystyczne i czarno-białe obrazy zostały też wyróżnione nagrodą Grand Press, więc tym bardziej warto je zobaczyć.

Jeszcze inną wartością zaś stał się wykład prof. Elizy Grzelak o języku regionalnym, czyli wielkopolskiej gwarze, którą zawsze dobrze jest przypomnieć i choć trochę znać, a do tego spotkanie z Grzegorzem Gajkiem, pisarzem poruszającym się w dwóch nurtach: słowiańskim oraz horrorowym. Podczas rozmowy z autorem, prowadzonej jak zawsze ze swadą przez twórcę i animatora Pawła Bąkowskiego, można było poznać bliżej ten pierwszy, a wraz z nim książkę pt. „Kraj kobiet”, której akcja toczy się setki lat temu, ale przeżycia i refleksje jej bohaterek, pozostają aktualne do dziś.

Herstoryczny spacer i książka
I to właśnie herstorie, czyli historie kobiet, stały się punktem wyjścia dla moich oraz Jarka działań na festiwalu. Najpierw więc naczelny jako Szczun z Kareji zaprosił wszystkich na swój tradycyjny „blubrający spacer”, gdzie w gwarze wielkopolskiej (gnieźnieńskiej) i z humorem naszkicował sylwetki znanych gnieźnianek oraz zahaczył o kilka zabytkowych miejsc z tzw. duszą. Było więc o poetkach Marii Springer i Annie Piskurz oraz uwielbieniu przez tą drugą dla czeskiego piosenkarza Karela Gotta, ale też o Ewie Kasprowicz, która podobnie jak mąż była patriotką i społeczniczką, choć dopiero od niedawna więcej się o niej mówi. Poza tym Jarek nie byłby sobą, gdyby nie odwiedził wraz ze spacerowiczami wspomnianych miejsc – budynków, jak choćby wyłożonego oryginalnymi kaflami, które zachowały się do dziś, sklepu na rogu ul. Dąbrówki i Krzywe Koło.

Natomiast swoistym dopełnieniem opowieści o kobietach, stało się już spotkanie wokół mojej książki pt. „Gnieźnieński Szlak Kobiet – przewodnik herstoryczny”. Publikacja ta, która zrodziła się z potrzeby odkrycia zapomnianych bohaterek, by o mieście nie mówiono wyłącznie przez męskie postaci oraz z wcześniejszej wystawy „Społeczna historia Gniezna – kobiety”, to zatem prezentacja ośmiu sylwetek, w tym poetek i nie tylko, czyli Marii Springer oraz Anny Piskurz, fotografki i społeczniczki Pelagii Eitner-Gdeczyk, lekarki pediatry Stanisławy Sławskiej-Taczakowej, aktorki i współtwórczyni gnieźnieńskiego Teatru im. Aleksandra Fredry Seweryny Grodzkiej-Tubackiej, harcerki, żołnierki AK i ekonomistki Ewy Kolanowskiej czy archeolożki, muzealniczki i dyrektorki placówki znanej dziś jako Muzeum Początków Państwa Polskiego Gabrieli Mikołajczyk oraz Sprawiedliwej wśród Narodów Świata i nauczycielki Heleny Kowalewskiej. O tym jak powstawał ten przewodnik, co w pracy nad nim stanowiło trudność, a co było wyzwaniem albo skąd takie, a nie inne bohaterki, porozmawiała ze mną przy pełnej sali w Starym Ratuszu Katarzyna Wilczkowska – na co dzień szefowa Publicznej Biblioteki Pedagogicznej w Gnieźnie. A potem to już były tradycyjnie pytania z sali, podziękowania i autografy oraz życzenia, by Gnieźnieński Szlak Kobiet się zmaterializował oraz choć jedna jego bohaterka została patronką ulicy…

Klasyczny Królik na uroczystej gali
Natomiast finał Fyrtla to jak zawsze odświętne spotkanie w gnieźnieńskim Teatrze Fredry, więc tak też było w tym roku, gdzie głównie prezentowały się wspomniane biblioteki z powiatu gnieźnieńskiego, ale też miejskie książnice, w tym Publiczna Biblioteka Pedagogiczna, Biblioteka działająca przy Seminarium Duchownym czy Instytucie Kultury Europejskiej UAM. W dalszej części imprezy przyszedł zaś czas na laury, najpierw będące nową nagrodą Medale Królewskie, ustanowione z okazji przyszłorocznego 1000-lecia Koronacji Królewskich, które otrzymali z rąk prezydenta Michała Powałowskiego muzyk Andrzej Janka i literat, ale też śpiewak operowy Dawid Jung. Następnie pojawiło się dość osobliwe, lecz znaczące wyróżnienie o nazwie Certyfikat Króliczej Łapy, przyznawane przez Kapitułę Królika za inicjatywy promujące Gniezno, które w swej pierwszej edycji powędrowało do osób tworzących jeszcze plenerowy i cały czas niezależny ośrodek kultury, znany jako Latarnia na Wenei.
Jednak najważniejszy, jak ta wisienka na torcie, był oczywiście Królik, czyli Nagroda Kulturalna Miasta Gniezna, którą przyznaje wspomniana Kapituła i trafia ona do osoby szczególnie zasłużonej dla kultury. W tym roku wybór był na pewno trudny, bo cała czwórka nominowanych to wartościowi ludzie z dorobkiem. Ostatecznie wygrała Ewa Pilarska-Banaszak – wybitna skrzypaczka, pedagożka, muzykolożka i badaczka historii muzyki oraz twórczyni inicjatywy Capella Musica Gnesnensis propagującej muzykę dawną.

Warto dodać, że galę uświetnił występ Orkiestry Miłej Gnieznu, założonej przez lutniczkę Reginę Borkowską-Kędzierską i skrzypaczkę Sarę Powagę, które także znalazły się w tegorocznym gronie nominowanych do Królika oraz duetu jazzowego w postaci wokalistki Asi Czajkowskiej i akompaniującego jej na pianinie Bogdana Hołowni. I o ile pierwszy koncert po raz kolejny okazał się pełnym ciepła i energii „zastrzykiem klasyki”, o tyle drugi stał się niestety zbyt egzaltowanym spektaklem i „krótką dłużyzną” w kontekście zapowiedzianego wcześniej bankietu…

Fot. Paulina Samonek/BPMG i Paweł Bartkowiak

Kamila Kasprzak-Bartkowiak
Kamila Kasprzak-Bartkowiak