Skip to main content

Koncert Grażyny Łobaszewskiej z zespołem Ajagore

Czas muzycznej pogody

 |  Kamila Kasprzak-Bartkowiak  | 

Grażyna Łobaszewska to jedna z dam jazzującej piosenki, którą zawsze warto posłuchać. Z uwagi na czarującą aurę jaką wokół siebie roztacza, poruszające wykonanie własnych bądź cudzych utworów, ale też obecną współpracę z bardzo dobrze wyczuwającym jej temperament zespołem Ajagore.

Tak można by zarekomendować powyższą wokalistkę, choć Łobaszewska dużych poleceń nie wymaga, mimo że dziś nie rozchwytywana przez media. Bo dziś to przede wszystkim doświadczona artystka mająca swoją markę i na pewno dla bardziej wymagających odbiorców. Kobieta, która otrzymała Srebrny Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” i która po jazz-rockowej przeszłości z takimi zespołami jak Crash lub Cancer, dziś porusza się bardziej w rejonach piosenki autorskiej i popu, podszytych jedynie lekko jazzową nutą. Tę ostatnią za to skutecznie jej ożywiają, dodając dynamiki i brzmieniowych barw, muzycy z Ajagore. Jak w takim razie wypadł gnieźnieński koncert?

Impreza zorganizowana starannie przez Miejski Ośrodek Kultury, odbyła się w przedostatnią sobotę listopada w Auli I Liceum Ogólnokształcącego w Gnieźnie, w tej chwili będącej jedną z większych i działających sal koncertowych w mieście. Sama Łobaszewska zaś swój występ rozpoczęła od własnej kompozycji „Sklejam się” zagranej z werwą, mimo refleksyjnej treści. Następnie jednak cofnęła się już do końca lat 70. i zaśpiewała docenioną wówczas po czasie na Festiwalu w Opolu piosenkę „Gdybyś”, co dziś skomentowała, że to jeden z otwierających jej karierę utworów napisany przez przyjaciela, nota bene Zdzisława Malinowskiego, który był zdeklarowanym gejem i zginął tragicznie… Dalej sięgnęła już po dzieła Andrzeja Zauchy jak melodyjne i refleksyjne „C’est la vie” czy rozpoznawalnie zaaranżowany, ale zaśpiewany po swojemu klasyk „Byłaś serca biciem”. W tym ostatnim zresztą, obok Łobaszewskiej, na plan pierwszy wybił się też perkusista i swoisty wodzirej koncertu Michał Szczeblewski, który najpierw zaskoczył wszystkich porywającym tempem, by następnie oczarować publikę popisową solówką na swym instrumencie. Choć tego wieczoru praktycznie nie było słabych punktów, a gitarzysta Maciej Kortas i basista Sławomir Kornas, także mieli swoje 5 minut w chwilami bluesowo-rockowym „Świecie w obłokach” wykonywanym pierwotnie przez Marka Grechutę czy „Wiośnie” Czesława Niemena.

Jednak gdyby szukać najlepszych momentów z tego koncertu, to byłby nim jeden z ostatnich utworów, czyli „Rysopis na wszelki wypadek”, który wokalistka wykonywała jeszcze z grupą Crash. Co ważne, kawałek ten nie stracił swej jazzowej melodyki sprzed lat, a i teraz pojawiło się trafione nawiązanie do niej przez kolejną solówkę jednego z muzyków oraz szorstką, lecz czystą wokalizę pani Grażyny. Natomiast już na bis wybrzmiał bodaj z większych przebojów, czyli „Czas nas uczy pogody” za który, podobnie jak za zasadniczą część koncertu, słuchacze podziękowali owacjami na stojąco.

Fot. Paweł Bartkowiak

Kamila Kasprzak-Bartkowiak
Kamila Kasprzak-Bartkowiak