„Elo Gniezno” albo lokalne „dolce vita”
Kiedy zimą oglądasz obrazki z lata, to siłą rzeczy robi się jakoś cieplej w sercu i weselej na duchu. A gdy w dodatku widzisz znajome twarze lub jak kto woli – mordeczki, to trudno o lepszy antydepresant, nawet jeśli akcja dzieje się w mieście, które nie jest Rzymem, Paryżem czy Barceloną.