„Elo Gniezno” albo lokalne „dolce vita”
Kiedy zimą oglądasz obrazki z lata, to siłą rzeczy robi się jakoś cieplej w sercu i weselej na duchu. A gdy w dodatku widzisz znajome twarze lub jak kto woli – mordeczki, to trudno o lepszy antydepresant, nawet jeśli akcja dzieje się w mieście, które nie jest Rzymem, Paryżem czy Barceloną.
Tak można by pokrótce opisać uczucia, które wywołuje klip pod bezpretensjonalnym tytułem „Elo Gniezno” wypuszczony przez Szegetza, ale do którego też swoje głosy dołożyli Miły ATZ, Ananas, Wiadrowski czy Bjaroza. Jednak żeby nie było, to oczywiście nie wszyscy współtwórcy tego dzieła, bo dobrych duchów jest więcej i w związku z tym gorąco polecam ich oglądanie oraz spis pod utworem na Youtube, który przez trzy tygodnie, od premiery 23 grudnia, doczekał się ponad 13 tysięcy wyświetleń. Czym w takim razie jest „Elo Gniezno” i gdzie tkwi jego fenomen?
Kawałek ma na pewno silne inklinacje hip hopowe, choć nie jest typowym reprezentantem tego gatunku, bo chwilami buja też jak reggae, a nawet zdradza swój dobrze pojęty popowy potencjał. Jednak mimo to, warto przyjrzeć się temu hip hopowi, który jest bliski Szegetzowi jak i zaproszonym gościom. Zatem to co go wyróżnia, to przede wszystkim oryginalny i przyjemny rap bez pozy czy napinki, bo zamiast tego dostajemy dużo refleksji o mieście i najróżniejsze wspominki. Nie ma tu na szczęście żadnego „prawilnego moralizowania” ani „gettoizacji przestrzeni”, bo siłą przywołanych refleksji i wspominek jest ich różnorodność oraz inkluzywny charakter. Z jednej strony to na pewno zasługa Szegetza, którego twórczość raczej łączy niż dzieli, jest bardziej „intelektualna” i poetycka oraz wykracza poza utarte schematy. Natomiast z drugiej nie byłoby tej wielowymiarowości gdyby nie towarzyszące mu osoby spośród których każda dorzuca swoje zwrotki. I dopiero takie połączenie sprawia, że „Elo Gniezno” brzmi jak mądra i lekka jednocześnie czy wciągająca, lecz niezobowiązująca rozmowa przyjaciół w letni wieczór o mieście. Taka, której mimo woli wszyscy inni się przysłuchują.
Zresztą tak o całej kompozycji mówi jej prowodyr – Szegetz:
-„Elo Gniezno” powstało też, jako odbicie od tego co zazwyczaj robię. Jest lekkie, kolorowe, oddaje jakieś radosne emocje. Myślę, że jest proste, ale nie jest prostackie czy trywialne – i dodaje: – Jak gadaliśmy przy okazji robienia numeru, to zależało mi na jakimś nostalgicznym i ciepłym spojrzeniu na to miasto, ale absolutnie bez laurkowej wersji pod promocję Gnejba. „Elo” miało raczej pokazać w muzyce, tekstach i obrazach ten moment, w którym spoglądasz na swoje miasto z całym jego syfem, problemami i bagażem różnych doświadczeń – z czułością. Że działy się tu też momenty szczęścia, jakieś po-raz-pierwszy-rzeczy, jakieś śmieszne sytuacje i ogólną słodko-gorzką perspektywę.
Gniezno zaś jakie wyłania się z tej opowieści, chyba najlepiej streszczają słowa z refrenu „plus i minus – tak mniej więcej”, choć te plusy i minusy podlane są ogromną dawką sentymentu czy nostalgii. Szegetz, który ma tu do powiedzenia najwięcej, wraz z genialnie zaangażowaną także w refrenach Bjarozą, opisuje miasto nie tylko przez wspomnienia pierwszej bójki, meczu „w nogę”, miłości czy rapowej kasety pionierów z Cathedral Hill, ale też ludzi oraz marzenia obecne „tu i teraz”. W końcu jest on dojrzałym i póki co zdeklarowanym mieszkańcem, być może świadomym faktu, że inne miejsce nie znaczy lepsze albo, że „wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma”. Zupełnie inaczej do sprawy podchodzi Miły ATZ, który będąc młodszy od Szegetza, zdążył już kilka lat temu wyjechać z Gniezna, więc jego narracja to głównie przywołanie miejscówek na fyrtlu jak skarpa przy katedrze, Łubiana (ul. Łubieńskiego) czy kwadrat (postmodernistyczne bloki ustawione w formie kwadratu) oraz kolejnych twórców hip hopu w postaci Collegium Elemente i TCB Kartel, bo „Elo Gniezno”, to również taki mały hołd dla nich.
A tak o współpracy z Miłym i przy okazji Wiadrowskim dopowiada znów Szegetz:
– Napisałem do Miłego ATZ, wysłałem mu to, co miałem i odpisał, że w to wchodzi. To było super, bo Miły jest dla mnie przekotem, jest absolutnie świetnym raperem na mega poziomie, więc fakt, że dogra się dla takiego ziomka z podziemia jak ja był ekstra. No i rzucił jeszcze sugestię, że na pewno fajnie wbił by tu Wiadrowski, który rzeczywiście dodał tutaj swojego sznytu. Szczególnie druga część jego ósemki to jest to, co mógłbym nazwać poezją w rapie.
Kolejny z wykonawców, czyli świetnie podbijający swoim rapem dynamikę klipu Ananas, także opiera się na wspomnieniach kto z nim pił, a kto go bił oraz, że spośród wielu znajomości, najlepsze są te pozbawione powierzchowności, czyli powroty do swoich ziomali. Co więcej, zwrotka Ananasa pełna jest też zgrabnych porównań oraz przywołuje mało obecny w teledysku Deptak, zaś jego pojawienie się w kawałku również nie było przypadkiem: – Co najmniej od czasów jego hot szesnastki albo gościnnego udziału na „Dyktafonie” chciałem coś nagrać z Ananasem, który zgodził się nawinąć zwrotę. Ale, że akurat był gdzieś w przeprowadzkach, to wyszło na to, że zarówno Bjaroza jak i Ananas napiszą po ósemce, było jeszcze miejsce – przyznaje Szegetz.
Natomiast wejście Wiadrowskiego to w przeciwieństwie do poprzednika wokalny chill i znów wędrówka po swoich rewirach na Winksu (osiedle Winiary), afirmacja hip hopu, a także szczere wyznanie niemożności opowiedzenia o wszystkich gnieźnieńskich przeżyciach. I wreszcie na koniec jak na deser wchodzi ona – Bjaroza, czyli jedyna i młodziutka dziewczyna w tym zestawieniu, ale za to z ogromnym potencjałem. Dysponująca ciepłym i czystym głosem, w swej opowieści jawi się właśnie jako ten piękny ptak, który za chwilę wyfrunie z gniazda-Gniezna, bo jest „przerośnięty ograniczeniami”, choć jednocześnie „czuje ten vibe”.
– Bjarozę spotkałem jeszcze jako Olę przy kręceniu klipu, który nie powstał, a później wpadła na moje warsztaty w Latarni na Wenei. Ola pisała mocno rytmiczne i rapowe rzeczy, co w połączeniu z jej świetnym głosem sprawiło, że rzuciłem słynne: „nagramy coś razem, wierzę”. A że później przyszła złamana noga, mroźna zima i covid to w ramach terapeutycznych odgrzebałem podkład, do którego miałem od dłuższego czasu nabazgrane „elo Gniezno, czasem z tobą tak średnio” i coś tam jeszcze. Ola zgodziła się napisać swoją część i pomóc mi w nawijaniu refrenu – wspomina gospodarz numeru.
Warto dodać, że swój symboliczny udział w tym dziele ma również obecny wśród dobrych duchów Jakub Czaper Czaprowicz, który poza swym obecnym wpływem na miasto jako założyciel Akademii Sportu, współtworzył wspomniane już Collegium Elemente, a teraz dorzuca od siebie dość uniwersalną frazę o tym, że „nadzieja nie umiera, a legenda nie rdzewieje”. Podsumowując, jest to bardzo udana rzecz, ba, kwintesencja tego co określa się po włosku jako „dolce vita” czyli słodkie życie, i to mimo braku idealizowania miasta.
– W warstwie wizualnej chcieliśmy pokazać miejsca: urocze, śmieszne, pięknie nieładne. Poza tym nie mogło zabraknąć kawiarni Cud, warsztatu Klasyczny Blask, skoro Fiat Punto gra w klipie ważną rolę, czy Pana Wąsa – barbera jak u Penny Lane (nawiązanie do miejsca w Liverpoolu po którym oprowadzał Paul McCartney, ale o inspiracje Beatlesami pytajcie już Szegetza – przyp. red.). Poważne zdjęcia są autorstwa Mateusza Zubla i Jakuba Dzionka, gdzie niektóre ujęcia to są prawdziwe perełki, a ja jeździłem rowerem po mieście z małą kamerką i starałem się łapać klimat miasta – podkreśla Szegetz.
Jednak miasto poza budynkami i strukturami, tworzą przede wszystkim ludzie. Dobrze jeśli tak twórczy, wrażliwi i sympatyczni jak w tym teledysku. I dobrze żeby tu zostali lub powrócili.
Fot. Kadry z klipu „Elo Gniezno”
#Tagi
- Gniezno | Miły ATZ | hip hop | Elo Gniezno | Bjaroza | Ananas | Wiadrowski | Szegetz | rap