Migana na Głównej. „Potańcówki wiejskie”
Migana, czyli mówiąc z poznańska – potańcówka, we wsi Główna przyciągnęła kilkadziesiąt osób. Warto na wstępie zaznaczyć, że większość uczestników inspirowała swoje ubrania strojami wsi wielkopolskiej. Organizatorkami były “babki” z Koła Gospodyń Wiejskich Dziewanna w Przyborowie. W sali wiejskiej na scenie stanęła Kapela Towarzyska i trzeba przyznać, że to jej energetycznej a osadzonej w folklorze wielkopolskim grze trzeba przypisać większość sukcesu tego wieczora.

Klimat wiejskiej potańcówki lat międzywojnia budował przede wszystkim program przygotowany przez Kapelę. To jednak jak przygotowały świetną skądinąd salę, panie z Dziewanny z pomocą sołtysa i sołtysowej z Głównej nie było bez znaczenia. Wstęp o istocie projektu “Potańcówki Wiejskie” z Narodowego Instytutu Kultury i Dziedzictwa Wsi a przede wszystkim o nazwie migana i zwyczajach potańcówek blubrał w gwarze poznańskiego Szczun z Kareji.

Trzy nieco odmienne tematycznie bloki programu kapeli zawierały warsztaty i wspólne tańce. Profesjonalizm ale i zaangażowanie zespołu umiejętna animacja sprawiły, że uczestnicy się nie krygowali.
We wstępie Szczun z Kareji tłumaczył znaczenie stosowanego w poznańskiem powiedzenia migana. – Tak jak my kiedysi ze świętej pamięci Jackiem Hałasikiem zez Radła Merkury marali wew kiepełach. Migać znaczy szybko się cinkiem ruszać i pewnie to jest to od czego taki begryf powstał. Ino jak czasem se przypomnę jak lotołem do lani znaczy do budy, to jak nam robili klasowe dylanie, większość z nos buła na migany, bo się migała od dylania – mówił Szczun z Kareji.

W wariancie tej potańcówki wiejskiej w Głównej – w istocie wszystko migało i wirowało od tańca. Goście nie podpierali ścian. Przewodzący animacji spotkania muzykanci – po poznańskiemu gracze abo graczyki potrafili od pierwszych taktów wciągnąć gości do zabawy. Zwyczajowo jak bywało przed salą wiejską czy kiedyś przed wysprzątaną sodołą czekali goście po których wychodziła kapela z muzyką. Tu jednak w rolę gospodarza wcielił się Szczun z Kareji i to on wygłosił powitanie. Zdecydowanie w tradycji powinna być ona prostym rytmicznym wierszem, jednak tym razem witający użył gwary.

Zgodnie z założeniami projektu ogłoszonego przez Narodowy Instytut Kultury i Dziedzictwa Wsi – Potańcówki Wiejskie, istotą spotkania była właśnie potańcówka. Nie było więc elementu biesiady. Na stołach pod oknem kosze pełne jabłek i olbrzymie wiejskie chleby a to picia woda z miętą. Ot po prostu migana.

Z tradycja potańcówek wiejskich w Wielkopolsce bywało różnie. Rzecz jasna przede wszystkim działy się w czas karnawału. Szczytem tradycji był Podkoziołek który kończył zapusty. Końcówka lata przyniosła dożynki. Jesień wyznaczały w sferze zabaw przede wszystkim “Katarzynki” i Andrzejki pełne tańców i wróżb. To jednak te zabawy ostatnie przed Adwentem, Wielkopolanie wbrew pozorom jednak lubili się bawić. Wprawdzie w tradycji przeważały tańce dość poważne i uroczyste jak choćby Wiwaty, czy Chodzony. Jednak nie brakowało Miotlarza czy Kominiarza – w takiej wersji pojawił się w Głównej. Jesień na wielkopolskiej wsi to w dużej mierze czas gawęd przy darciu pierza. Pierzaki jeśli działy się u akuratnych gospodarzy kończył podkurek, czyli posiłek bardzo późno przed pianiu koguta. Często poprzedzała go krótka zabawa z kapelą.

Program przygotowany przez organizatorów założył 3 godzinne bloki tematyczne tańców. Pierwszy składał się stricte z wielkopolskich melodii, pieśni i tańców. W międzyczasie krótko historię jednego z symboli wielkopolskiej muzyki czyli dud, opowiedział Szczun z Kareji, który choć sam nie gra, przyczynił się do kultywowania pamięci o Leonie Galińskim gnieźnieńskim mistrzu ale też odradzania tradycji dudziarskiej. Tu nieco zmęczeni pierwszym setem warsztatowo -tanecznym dowiedzieli się między innymi, że dudy były jedynym w historii instrumentem od którego gry karczma płaciła podatek.

Kilka tańców przy dudach pokazało, że to niezwykle głośny i pięknie grający instrument.
W kolejnej odsłonie poprzedzonej gawędą o wielokulturowości Wielkopolski, w której Szczun opowiadał o: Olendrach, Bambrach, Szkiebrach, Dojczkatolikach i Żydach, Polakach i Wielkopolanach, zabrzmiały tańce wszystkich mieszkających tu narodów. Dziwić mogły np. tańce węgierskie. Jednak jak pokazuje historia i oni mieszkali na naszej wielkopolskiej ziemi. Brak ich kultury we wspomnieniach i historii mówionej jak zaznaczył blubrający może wynikać z tego, że przez długi czas wszystkie mniejszości mówiące inaczej niż po niemiecku czy jidysz nazywano Olendrami również Węgrów nie tylko Fryzów.

Bardzo energetyczny set, ze świetnym warsztatem a raczej błyskawiczną nauka tańców, żydowskich, węgierskich, niemieckich i różnych lendrów czyli tańców nie tylko olenderskich czy szkockich z parzystym metrum. Żydowskie tańce w kole czy też właśnie Rajlender czyli Taniec posiadający nieskomplikowany sposób wykonania. Oparty są na krokach dostawnych i obrotach wykonywanych w parach wokół wspólnej osi zakończonych tupnięciem, po obwodzie koła lub po promieniach do środka i na zewnątrz sprawiły, że nikt nie miał na sali wątpliwości to była akuratna siarczysta migana.

Niezwykła wszechstronność muzyków Kapeli Towarzyskiej, poszerzona o solidną kwerendę etnograficzną dodała waloru nie tylko zabawowego ale edukacyjnego. Instrumentalnie świetnie wyważone aranże, trzymały pewną ludową prostotę wykonawczą, by nie powiedzieć uroczą siermięgę, a jednocześnie lekkość kunsztu gry podbijały energetycznie. Zmiany miejsc i instrumentów, swoboda muzyków, to wszystko złożyło się na niepowtarzalność Miganej na Głównej.
Ostatni set poprzedziła opowieść o zmianach kulturowych, o tym, że mieszkańcy wielkopolskiej wsi odpływali do miast do coraz lepiej prosperującego przemysłu. Tu więc zmieniał się nie tylko strój, często folk wiejski ustępował folklorowi miejskiemu. Mieszkańcy wsi przestawali nosić kapelusze, a zaczęli zakładać popularne poznańskie “lujówy” czyli kaszkiety lub tze. maciejówki. Muzyka coraz częściej na tańcach pobrzmiewa piosenkami miejskimi. Pojawiły się gramofony a i radio dotarło do wsi.

Zatem ostatnia wiązanka zagrana przez Kapelę Towarzyską mocno osadzona była w piosenkach miejskich międzywojnia. Była choćby popularna wersja Rebeki, czy Nikodem. Powiało miejskim klimatem potańcówek w bardzo pięknej ludycznej wersji. Nie da się ukryć dzięki muzycznej zadziorności Kapeli, fantastycznej atmosferze wypracowanej przez Dziewannę i pozwalającym odpocząć blubrom gwarowym nie było szans by potańcówka skończyła się w wyznaczonym czasie.

Wieś i jej kultura odkrywana na nowo, wydaje się uwalniać z PRL-owskiej nocy kultury nakazanej, obligatoryjnych zespołów ludowych. Dziś staje się więc ponownie atrakcyjna, następuje rzecz jasna kulturowa i społeczna redefinicja wsi. W wsiach takich gmin jak choćby Pobiedziska, gdzie coraz mniejsze znaczenie ma rolnictwo, a wielu mieszkańców napłynęło z miast, kultura ludowa i tradycyjna odkrywana jest często na nowo. Dzięki temu zespoły takie jak Kapela Towarzyska brzmią niezwykle świeżo. Trzon Kapeli tworzą muzycy znani z różnych formacji, współpracujący ze sobą od lat. Witek Roy Zalewski animator kultury ludowej multiinstrumentalista i wokalista, Dominika Oczepa – skrzypce i śpiew, Karolina Ociepka, animacje baraban, bęben obręczowy i śpiew, oraz dopełniający kwartet Karol Majerowski grający głównie na trąbce i dudach – to ekipa, która nie tylko ma ugruntowaną wiedzę o muzyce, którą gra. Siłą Kapeli Towarzyskiej jest wszechstronność muzykantów, dystans do samych siebie w połączeniu z świetnym flow i profesjonalizmem. To co warto podkreślić a co musi zadziałać na wiejskiej i jakiejkolwiek innej zabawie – niesamowity kontakt z publicznością.

Wszystko to co zagrało w Kapeli i ciepło oraz troska organizatorek z KGW Dziewanna sprawiało, że tak naprawdę od początku wiaruchna jakby to powiedział Szczun z Kareji była jak jedna famuła, zapewne spora tu też zasługa sołtysa Marcina Bartza i rady sołeckiej Głównej.

Migana na Głównej zorganizowana w ramach projektu “Potańcówki wiejskie” dofinansowana przez Narodowy Instytut Kultury i Dziedzictwa Wsi, zdołała ściągnąć gości z Poznania, Orzechowa, Gniezna i mieszkańców Głównej oraz pobliskich wsi. To była jedna z ciekawszych imprez w Gminie Pobiedziska w bieżącym roku.
Basia Kęsowska
zdj. Izabela Oczepa i Jarek Mikołajczyk