Skip to main content

100 metrów historii. Modest Maryański (część I)

W dzisiejszym artykule Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnie wraz z Muzealnym Detektywem przypomina na naszych łamach, niezwykle barwną i jednocześnie dramatyczną postać.

Nasz bohater urodził się w Trzemesznie. To właśnie pogranicze Wielkopolski było miejscem, w którym wzrastał przyszły inżynier górnictwa, podróżnik i właściciel kopalni złota zdobywca Australii, a ostatecznie bankrut.

Wielodzietna rodzina

Zwiedziwszy wiele krajów i kilka kontynentów zakończył życie w centrum Gniezna opodal katedry. Jego śmierć nigdy jednak nie została do końca wyjaśniona, choć pochówek w grobowcu rodziny i oficjalne źródła zdają się świadczyć o naturalnej przyczynie. Do tego jednak i opinii potomkini Kaschów, którzy przez lata prowadzili biznesy przy Tumskiej 5 jeszcze wrócimy.

Okazuje się, że wielodzietność rodziny nie stanowiła przeszkody dla Modesta Maryańskiego aby stać się postacią wybitną. Właśnie urodzony w Trzemesznie 15 czerwca 1854 roku Modest jest tym, kogo chcemy przypomnieć w kolejnym artykule. Sylwester i Joanna Maryańscy powitali na świecie najmłodsze jedenaste dziecko w tym samym roku gdy ruszyła pierwsza w świecie kopalnia ropy naftowej (inicjatywa Ignacego Łukasiewicza w Bóbrce). Również w tym roku Sacramento stało się stolicą Kaliforni. Rzecz jasna łączenie roku urodzenia i wydarzeń z przyszłością Maryańskiego jest raczej zabawą, jednak zarówno z górnictwem jak i Stanami Zjednoczonymi miał Wielkopolanin wiele wspólnego.

Początki edukacji Modest odbiera w rodzinnym Trzemesznie, tu zresztą kończy gimnazjum. Szkoła musiała być na tyle dobra, że Maryański bez większych problemów zostaje przyjęty na Königliches Gewerbe-Institut (nazywanym potocznie Akademią Górniczą w Berlinie). Najpierw zostaje po egzaminie referendarzem. Co oznaczało, że jest urzędnikiem państwowym w górnictwie. Choć źródłowo referendarz był kimś, kto referował zwierzchnikom, np w XVI wiecznej Polsce: – Ustanowiony został urząd referendarza na mocy konstytucji sejmowej z 1507 r. w związku z zanikiem urzędu sędziego nadwornego. Powoływano dwóch referendarzy: świeckiego i duchownego (osobne pary dla Korony i Wielkiego Księstwa). Starszeństwo między nimi zależało od długości czasu piastowania urzędu. Referendarzy koronnych oficjalnie powołał Zygmunt I. Referendarzy litewskich Zygmunt August. Referendarze urzędowali stale przy królewskim dworze (nie mogli się z niego oddalać). Do ich obowiązków należało przyjmowanie od ludności próśb i skarg, które następnie referowali (stąd ich nazwa) kanclerzom i królowi. Referendarze uczestniczyli w sądach królewskich: asesorskim, relacyjnym i sejmowym, referując sprawy i prowadząc w nich rejestr spraw – podaje wikipedia. Podobne zadania mieli urzędnicy XIX. wieczni przypisani już jednak do konkretnych profesji. Można rzec, że byli kimś pomiędzy ekspertem a sprawozdawcą.

Zostając więc referendarzem górnictwa Modest Maryański rozpoczął pracę początkowo na terenie węglowego Śląska. Poważna praca Modesta zaczyna się jednak w Truskowcu u podnóża ukraińskich Karpat. Tutaj w malowniczo położonym niecałe 10 km od Drohobycza uzdrowisku działały kopalnie rudy cynku i ropy naftowej. W 1882 roku inż. Modest Maryański opublikował pierwszy znaczący artykuł w Gazecie Lwowskiej pt. Kopalnie truskawieckie. Był to czas, gdy właścicielem uzdrowiska w Truskowcu była spółka z księciem Adamem Sapiehą. Choć dla samego Modesta Maryańskiego Truskowiec był dość łaskawy i osiągnął tu bezpieczną pozycję, niespokojny duch ruszył dalej. Planował wraz z rodziną dotrzeć do Australii i chyba już wtedy marzył o tym by Australia była czymś na kształt polskiej kolonii. Ostatecznie jednak dopłynął do Ameryki Północnej odwlekając podróż i pracę w Australii. Przybył więc do San Francisco, gdzie już w 1848 John Marshall znalazł pierwszy samorodek złota.

Kotlarz z marzeniami

Czas spędzony przez Modesta Maryańskiego w San Francisco nie jest jednak gorączką złota. Początkowo Wielkopolanin klepie biedę. Dorywczo pracuje na budowach, potem w wielkiej fabryce kotłów. Amerykański sen nie wydaje się realny. Ówcześni mówią, że Modest popada w apatię. Dziś zapewne psychiatrzy wpisaliby w kartotekę F 33. Już wtedy pierwszy, a nie ostatni epizod depresji prowadzi Modesta do próby samobójczej. Szczegółów tego wydarzenia nie znajdujemy w biografiach. Wiemy też, że ten orędownik emigracji w pierwszych latach za oceanem czuł ogromną bezsilność i niemoc. Z jednej strony powrót do kraju wydawał mu się wówczas niemożliwy, z drugiej ziemia za Oceanem nie była jeszcze dla niego i chyba większości polskich emigrantów Eldorado.

Po byciu kotlarzem zbliżył się do swojej profesji, rozpoczął pracę w kopalniach. Niestety ta część „american dream” dotycząca pracy ponad siły była realnie odczuwalna przez Modesta. W kopalniach był zwykłym górnikiem. Co w praktyce oznaczało tułaczkę od kopalni do kopalni i niezwykle ciężką pracę. W tym czasie ów górnik z Trzemeszna prawdopodobnie już zbierał materiał do książki, w której opisał Amerykę, niezwykle barwne opisy zwyczajów i przyrody, ale też niewolniczą niekiedy pracę rodaków. Poznał „robotę” w kopalniach w stanach: Kalifornia, Arizona, Idaho, Oregon, Washington i Utah oraz w środkowym Meksyku, Kanadzie, Kolumbii Brytyjskiej i Alasce. Ten pierwszy trudny czas ukształtował go jako człowieka, który mimo wrażliwości oraz epizodów depresji postrzegany był jako silny i zdecydowany. Jak podają niektóre publikacje, choć sam miewał w tym czasie chwile zwątpienia innych rodaków zachęcał do wytrwania. Również podczas wizyt w Europie podkreślał łączność Polaków na emigracji z krajem wówczas pod zaborami.

– Modest Maryański z Kalifornii, rodem z Trzemeszna, tam gdzie najpierw spoczywały prochy św. Wojciecha, Wielkopolanin, przez ośm lat przebywający na emigracyi, mówił wczoraj na sali pałacu Działyńskich o wychodźstwie polskiem w Ameryce; mówił tak pięknie i gorąco, jak tylko przemawiać może obywatel wolnego państwa, dla którego swoboda ducha i myśli najwyższym jest dobrem. Celem odczytu pana Modesta Maryańskiego było wykazanie, jak wychodźcom za morze potrzebną jest opieka kraju macierzystego, jak tej „czwartej dzielnicy” – potrzeba dzielnego kierownika, który by dwa miliony osiadłych w Ameryce Polaków duchowo prowadził. Pan Maryański jest zwolennikiem emigracyi, uznaje jej racyą bytu, bo statystycznie stwierdzono, iż rocznie z Polski emigruje 60.000 ludzi, którzy by w kraju z głodu i nędzy umierali; ci ludzie dla nas straceni znajdują za oceanem pracę i utrzymanie i nie potrzebują umierać – podaje Goniec Wielkopolski (wydawca Wojciech Simon, 29 stycznia 1896 r.)

Inżynier w kopalni, obrońca górników

Cripple Creek w stanie Kolorado to pierwsza kopalnia złota, w której doceniono Maryańskiego, powierzając mu posadę inżyniera. Po kilku latach akuratnej wielkopolskiej roboty inżynier z Trzemeszna został inżynierem w Ameryce. Już w 1893 skupia 9 Polaków w spółce, która nad Sacramento kupiła w Quartz Hill kopalnię złota. Po przejęciu przez Polaków wygaszona kopalnia ponownie ruszyła, tym razem pod nazwą Consolidated Kosciusko Mine. Będąc inżynierem wydobycia i współwłaścicielem Maryański mocno angażował się w unowocześnianie wydobycia ale też poprawę warunków pracy górników.

– Znam tę robotę mozolną, jak mało kto. Jest więc moją powinnością ulżyć tym, którzy dobywają dla nas to co ukryła ziemia – mawiał do wspólników.

Pisarstwo krajoznawcze Na kresach Ameryki

Modest, który już w samej pracy w kopalni uchodził za tytana roboty, znajdował jeszcze czas na pisanie. Trzeba przyznać, że jego książka na pograniczu geografii i etnografii nie tylko jak na owe czasy była dobrze napisana, ale też wielu Polakom na obczyźnie pomogła. Wydaje się także, że i dla samego inżyniera na obczyźnie pisanie było formą terapii i kojenia tęsknoty, stąd pewnie wiele nawiązań takich jak choćby to z 15 i 16 strony.

– Szczupaka i okonia na pobrzeżu Oceanu nigdzie nie spotkałem. Z motyli widziałem dwie piękne odmiany pazia królowej. Znalazłem też te same gąsienice, które jako chłopię 7-letnie zbierałem na cmentarzu i piaszczystych polach, otaczających Trzemeszno, gniazdo moje rodzinne w Wielkopolsce; tam na kąkolu i na mleczu, tu zaś na innych roślinach, których botanicznie oznaczyć nie umiem, widziałem gąsienice pazia królowej i ćmy mlecznej. Gąsienice ćmy mlecznej w takem czasami mnóstwie się pojawiają, że stają się klęską prawdziwie elementarną

– czytamy w „Na kresach Ameryki” Modesta Maryańskiego.

Poza opisami flory i fauny, oraz obserwacjami środowiska Maryański w swojej książce dzieli się także obserwacjami na temat zbiorowiska różnych narodowości w Stanach, i ich charakterystyką. Często bywa inżynier z Trzemeszna stereotypowy, zdarza się, że generalizuje, a jednak bywa też celnie gorzki.

– Do roboty młotowo-świdrowej i do kilofa trudno znaleźć lepszych nad górników irlandzkiego pochodzenia, lub z Kornwalii. Włosi, skoro im tylko okoliczności na to pozwalają, przechodzą do handlu, lub zostają majtkami lub rybakami. W ich to ręku i w ręku Dalmatyńców spoczywa dzisiaj handel rybami, drobiem, zwierzyną, jarzyną i owocem na całym pobrzeżu Oceanu Spokojnego. Niemców łączą węzły „Vaterlandu” i zamiłowania do piwa i muzyki; knajpa, jatki i sklepy korzenne – to zawody, którym później z zamiłowaniem się oddają i prawie wyłącznie je monopolizują. Francuzi są ruchliwi i niespokojni, wędrują chętnie z jednego obozu górniczego do drugiego, marzą o pięknej Francyi, którą pragnęliby zobaczyć choćby raz jeszcze w życiu i do której chcą zawsze powrócić; najlepsi z nich towarzysze, doskonali do kilofa i łopaty, wyborni kucharze, a zawsze weseli, zawsze z piosnką swobodną i żartem na ustach. Handel winem i wódkami, restauracye i sztuka kucharska – to późniejsze ich rzemiosło. – A naszych nie spotkałeś tam w swych wędrówkach? – spytasz może, Szanowny Czytelniku. Nie, nigdzie; spotkałem Serbów, Dalmatyńców, Czarnogórców, Moskali, ba nawet żydków polskich w tych gromadach ludzi, goniących za piaskiem złotym, lub poszukujących żył kwarcowych złoto lub srebrodajnych, ale naszych nie spotkałem nigdzie. Chcesz ich znaleźć, to pójdź do Pensylwanii, tej krainy nafty i węgla, a w ciasnych czarnych otchłaniach znajdziesz polskich górników obok Słowaków, traktowanych jak niewolników i jak niewolników płatnych, znajdziesz ich tam setki i tysiące. Ale nie szukaj ich tu po tych pięknych krainach zachodu Ameryki, bo ich i na lekarstwo nie znajdziesz, tak jak nie znajdziesz osad polskich. Jak ptaki wędrowne wychodźcy nasi opuszczają ziemię rodzinną, jednym i drugim instynkt samozachowawczy skrzydła do lotu otwiera, uchodzą przed zima głodem, nędzą i niewolą…- pisał dalej Maryański, wytykając też, że ptasia emigracja ma dobrych przywódców i obrońców, a Polakom czasem ich brak.

Mimo ogromnej fascynacji możliwościami jakie stwarza Ameryka, Wielkopolanin w książce staje czasem w obronie Indian, krytykuje anglosasów. – Ludzie o bladej twarzy jak białych Indianie nazywają z anglosaskim iście bezwzględnym podejściem, od dla sportu tylko – w tej chwili Buffalo wytępili. Mniemano, że z wytępieniem bawołów stanowiących żywioł, z którego Indianie żyli i na którym do wojennego zaprawiali się rzemiosła, że sprawi to, że rasa ludzi o miedzianej skórze wygaśnie i nie mylono się, zmienione zupełnie warunki życia, pożywienia, a często klimatu; od całe szczepy Indian o setki mil pod eskortą wojskową z miejsca na miejsce przenoszono – połączone z demoralizujący wpływem białych, chorobami i występkami cywilizacji zabójczo na ludność indiańską wpływają i nietrudno przewidzieć czas kiedy te legendowe wspomnienie po nich tu tylko pozostanie – zauważał Maryański na stronie 33 pierwszego wydania.

Złoto Aborygenów. Tam gdzie leży Bon Scott z AC/DC

Niespokojny duch, człowiek, który w swej naturze wyzuty z ojczyzny, którą kochał potrzebował poszukiwań. Sam przyznawał niejednokrotnie, że wszędzie poszukiwał namiastki ojczyzny, przeistaczał się w wizjonera, tak naprawdę dopiero w Australii. Raczej na Australii chyba skoro jest wyspą – taką wątpliwość poddawał Maryański.

Zanim jednak zachwyciły go misie Koala i przestrzenie Australii, odwiedził: Hawaje, Fidżi Norfolk, Markizy, Pitcairn, Samoa i Tonga. Był więc jednym z pierwszych polskich obieżyświatów. Dziś pewnie zrobiłby karierę większą nawet niż wspaniały Tony Halik czy Wojciech Cejrowski. Czy byłby kontrowersyjnym celebrytą? Pewnie nie – dzieciństwo w wielodzietnej rodzinie, smak pracy w kopalni i ogromna troska o człowieka pewnie by mu na to wewnętrznie nie pozwoliły.

Kiedy przypłynął Oceanem Spokojnym do ujścia rzeki Łabędziej – Fremantle nie miało jeszcze praw miejskich. Powstała w 1829 roku osada nabierała jednak znaczenia. Dziesięć lat przed przybyciem tu Modesta Maryańskiego powstało między innymi w Fremantle ciężkie więzienie. Dziś to miasto, które stanowi centrum gastronomiczne regionu Perth. Rok po przypłynięciu Maryańskiego wybudowano tu nowy port. Inżynier z Wielkopolski na brzegu tej miejscowości stanął 14 lipca 1896 roku. Kiedy odnalazł Kalgoorlie w kopalni Great Boulder Main Reef ślady złota. Zaznał jednak sławy. Udzielając wywiadu gazecie The West Australian w entuzjastyczny sposób relacjonował odkrycie mówiąc o pokładach złota jakich spodziewa się w zachodniej Australii. Modest Maryański stał się osobą znaną wówczas w Australii jak dziś AC/DC którego wokalista Bon Scott pochowany jest właśnie na cmentarzu w Fremantle. Wypowiedzi Maryańskiego spowodowały ogromny napływ inwestorów do zachodniej części kraju

W 1897 r. w Kalgoorie odkrył też rzadką rudę rtęci, przede wszystkim amalgamat złota. Na północy Australii zbadał takżę kopalnie w Margaret, Erlistoun i Menzies. Podobnie jak w Ameryce tak w Australii apelował w Królewskiej Komisji do Spraw Górnictwa o poprawę bytu fatalnego górników. Buntował się przeciwko ich wyzyskowi. Podobnie jak w Stanach Indian, tak tu darzył ogromna sympatią Aborygenów, co jednak nie przeszkodziło mu snuć wizji Australii jako polskiej kolonii. Maryański nie był jednak zwolennikiem imperializmu i imperialnej wizji podboju zbrojnego kolonii. Apelował do Polaków sugerując, że skoro ojczyzna jest w rozbiorach, Australia jest dobrym miejscem do tworzenia nowego skrawka polskości. Apele Maryańskiego nakłaniające rodaków do emigracji do Australii spotykały się z licznym odzewem.

A jednak fortuna rotuje jak bumerang i nie zawsze wraca

Jednym z australijskich mitów jest oczywiście powrót bumerangu. Wszak wracający bumerang jest tak naprawdę znakiem złego rzutu. Ta broń ma wykorzystać ruch rotorowy by zwiększyć siłę uderzenia. Aborygen się bumerangiem nie bawi, nie czeka na powrót jak uczeń Szkoły Podstawowej nr 6 w Gnieźnie, gdy rzucał na Łazienkach bumerang zrobiony pod okiem pana Krzysztofa Burgharda. Aborygen miał nadzieję, że bumerang nie wróci, to oznaczało, że zwierzę zostało trafione. O micie Australii jaki roztaczał Maryański za moment. Oczywiście gdy rzut się nie udał to już lepiej, że ten bumerang powracał. Bumerang zresztą tak jak Modest Maryański łączy Polskę z Australią. Zapominamy o tym częściej nawet niż o Modeście Maryańskim. Mało kto wie, że w Polsce znaleziono bumerang sprzed 23 tys. lat i jest nie tylko najstarszy w kraju, ale i na świecie, starszy od australijskich – a odnaleziony został w Jaskini Obłazowej.

Modest z Trzemeszna jednak pomimo wielkiej wizji polskiej złotej Australii, po kilku latach prosperity zmuszony jest powrócić, jeszcze nie do Polski, a do Ameryki Północnej. W ostatnich latach XIX wieku dokonał kilku dużych inwestycji w południowo-zachodniej Australii. Kupił ziemię w rejonie Albany, chciał tu utworzyć sady na wzór polskich. Tuż przy Donnybrook nabył też ponad 20 działek i uruchomił kopalnię złota, którą nazwał „Maryanski Syndicate”. Na terenie Europy, szukał inwestorów, którzy widzieliby interes w poszukiwaniu złota w południowo-zachodniej Australii. W końcówce lipca 1900 r. powstała w Londynie spółka Donnybrook Goldfields Ltd. z kapitałem 350.000 funtów. Firma przejęła działki Maryańskiego koło Donnybrook i inwestowała w dalsze prace poszukiwawcze. Kopalnie okazały się niestety nierentowne, Maryański przeszacował ich zasobność i ostatecznie zamknięto je w 1903 r. .Niestety też Modest Maryański nie spłacił pożyczki bankowej i w wyniku tego stracił także swoje ziemie, które chciał uczynić sadami pod Albaną.

O tym jak Maryański stanął na nogi po pierwszym i nie ostatnim bankructwie, o ponownym pobycie w Ameryce, pisarskich i wydawniczych przygodach i dramatycznym końcu barwnego życia w Gnieźnie przy Tumskiej już w następnym artykule. Jednocześnie cieszymy się, że postać Modesta Maryańskiego wspomniał nieco wcześniej Mariusz Borowiak w portalu Pojezierze. Tajemnice życia Maryańskiego i przekazy rodziny Kaschów i Mąke to to do czego dotarł ostatnio Muzealny Detektyw i czy się z nami podzieli w kolejnym artykule Muzeum Początków Państwa Polskiego.

Wsparcie w artykule:

Sławomir Łubiński – IMG

Michał Pilas – MPPP

Wojciech Śmielecki

Ewa Kamyszek

przedruk z Gnieźnieński Tydzień.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *