Wspomnień czar: memiczne paraleki z muzycznej apteki
Istnieją takie zespoły, które nie boją się dosłowności, lecz nie prostactwa, bazują na prowokacji nie będącej szyderą, a swą wyrazistością potrafią zdobyć publiczność. Tak jak od lat zdaje się robić Apteka.
Występ tej kultowej już kapeli z Jędrzejem „Kodymem” Kodymowskim na czele, był jednym z ostatnich koncertów w gnieźnieńskim Młynie przed epidemiologicznym zamknięciem, zresztą wszelkich kulturalnych i publicznych działań. Dlatego dziś tym bardziej warto przypomnieć sobie to wydarzenie, bo mimo iż nie była to rzecz wybitna, to na kolejne przyjdzie nam poczekać…
Tymczasem w marcowy piątek najpierw scenę opanował czerniejewski DIP, który niespodziewanie stał się supportem Apteki. Grupa, pochodząca z miejscowości o której z przymrużeniem oka mówi się, że jest w niej więcej zespołów niż mieszkańców, to sympatyczni muzycy zanurzeni w bluesowo-rockowych klimatach. Artyści, którzy w dodatku zagrali bez spiny czy innego zadęcia, okazali się więc idealną „rozgrzewką”, a gdy do tego jeszcze bawili się w swoistych konferansjerów, zapowiadających gwiazdę wieczoru, to atmosfera zrobiła się już bardzo swobodna.
Po tym solidnie przygotowanym wstępie, Aptece nie pozostało nic innego jak tylko pociągnąć tę przyjemną atmosferę i co udało się już od pierwszego numeru z tekstem o heroinie i amfetaminie, ale też w następnym z mocno prowokacyjnym zdaniem „Jezus Chytrus nie jest Bogiem, bo rogaty jest na fali…”. Nieco nonszalancki i prowokacyjny styl, podlany rockową alternatywą, a nawet bluesową motoryką i szczyptą psychodelii, zdaje się od lat znakiem rozpoznawczym kapeli. Ba, chwilami nawet jej retro granie i charyzmatyczny lider, przywodzi skojarzenia z Pogodno, ale w takim „brudnym”, garażowym wydaniu. Warto dodać, że w czasie samego występu wybrzmiały jeszcze takie kawałki jak antypolicyjna „Menda” czy znów z pogranicza ostentacyjnego humoru, nazywanego dziś „beką” „Ujarane całe miasto”. Ten ostatni utwór zaś potwierdził także „memiczny” potencjał Apteki, której twórczość można porównać również do internetowych memów, co często bywają śmieszne, ale też czasami przewrotnie skłaniają do refleksji. I wbrew pozorom jest w tym popkulturowa wartość. Bo czasem lekka i błaha rzecz więcej powie o świecie niż wydumane, dogłębne wywody.
fot. K. Kasprzak-Bartkowiak