Skip to main content

Czy eSTeDe wraca do gry?

Powrót wyobraźni. Bez fajerwerków, ale w pięknym stylu

 |  Jarek Mikołajczyk  | 

Prawdę mówiąc szkoda. Była szansa, wyprostować historię. IX Festiwal Wyobraźni w Centrum Kultury eSTeDe w rzeczywistości był X. O tem jednak – potem. W miniony weekend obecna załoga C.K. odpaliła po raz pierwszy po remoncie Festiwal Wyobraźni. I to się udało. Kilka mocnych punktów, propozycje być może mniej szalone niż w poprzednich edycjach, bo i budżet bez szaleństwa. Świetny spektakl Alicja w krainie iluzji Teatru Za Miastem i piękny koncert Marek Piekarczyk Akustycznie i sporo mniejszych propozycji – siadły również frekwencyjnie. To był dobry a miejscami bardzo festiwal. Pierwszego dnia młode dobre lokalne propozycje: Ola Klaś, Zippy z Fali i przyjaciele, oraz VHS, mniejsza frekwencja ale artystycznie ciekawie.

 

Pierwszy prawdziwie pełen wyobraźni festiwal odbył się jeszcze w sierpniu 2009 przed oficjalnym otwarciem Centrum. Na zaproszenie jednego współtwórców przyjechali wówczas Dariusz Paczkowski z 3 Fali, Andrzej Świętanowski tatuator i malarz warszawski – przyszło kilku asów z Gniezna i powstały pierwsze wrzuty. Dalajlama, Historia kina, Alfons Mucha, Agnieszka Osiecka, Tarantino, Lem i Sławek Kuczkowski. Do tego grali DJ-e z kolektywu Szajse Records. Total spontan i fantastyczna wyobraźnia. 

Oficjalnie jednak ruszyło rok później. Taką numerację nadał były dyrektor. Zostawmy historię słusznie minioną. Choć przyznajmy było w niej wiele dobrego i wielkiej zaprzepaszczonej nadziei i zaufania ludzi. 

Tegoroczny Festiwal Wyobraźni trochę późno wystartował z promocją. Jeśli jednak spojrzymy na frekwencję na topowych wydarzeniach – zagrało. Sobota chyba najmocniejszy dzień był ruch w CeKa jak za dobrych lat. Alicja w krainie iluzji niezwykle dopracowany zwłaszcza jeśli chodzi o lalki i kostiumy spektakl zdołał wciągnąć mała widownię i dorosłych w interakcję. Sporo widzów wartki i barwny spektakl, momentami nieco straszny momentami zabawny został dobrze przyjęty. 

Koncert Marek Piekarczyk Akustycznie był niezwykłym wydarzeniem. Artysta związany z Gnieznem przyjechał ze specjalnym koncertem z udziałem instrumentów smyczkowych na zaproszenie CeKa eSTeDe mimo bardzo napiętych planów tego dnia. Koncert pełen anegdot i życiowych opowieści Piekarczyka odwołujących się do tego, że całe dzieciństwo i sporą część młodości mieszkał przy ulicy Sobieskiego w Gnieźnie. Artysta opowiadał między innymi o pierwszym rockowym koncercie na jakim był w Gnieźnieńskim kinie Pocisk, później nazwanym Piast. Repertuar koncertu wypełniły zarówno przeboje TSA choćby 51, jak i utwory z solowej płyty źródło. Różnorodny i dynamiczny dobór piosenek śpiewanych z towarzyszeniem akustycznego zespołu zabrzmiał niepowtarzalnie.

Organizatorzy w związku z ograniczeniami covidowymi nie mogli wpuścić więcej niż ¾ wypełnienia widowni amfiteatru. Zapewne dla tego koncert oglądało 500 osób. Niezależnie od legend związanych z Festiwalem Wyobraźni była to największa publiczność na koncertach Festiwalu. Porównywalną lub nieco większą publiczność (bez ograniczeń covidowych) zgromadził Stanisław Soyka, którego ostatecznie wysłuchało jednak po przeniesieniu do sali ze względu na warunki pogodowe wysłuchało 400 osób. Ten koncert zapewne przejdzie do historii imprezy jako jeden z ciekawszych. Najlepszą jego recenzją są 3 owacje na stojąco. 

Wieczorny spektakl teatru SOMA Zamiłowani mimo ciekawej formy nie zgromadził już tłumów. Mimo tego ci, którzy przyszli nie żałowali. 

W istocie sobotni dzień był mocnym dniem Festiwalu wyobraźni. 

Dobrze się też stało, że w pierwszym dniu na amfi wystąpili młodzi lokalni twórcy. Tutaj mimo średniej frekwencji dobrze się stało, że mieliśmy okazję usłyszeć Aleksandrę Klaś czyli Miu. Młoda i obiecująca wokalistka zapewne już niedługo pokaże nam więcej swojego talentu. Ola związana ze SkoyLabel reprezentowała jedną z 2 twórczych młodych ekip najprężniejszych dziś w Gnieźnie. Reprezentanci drugiej – czyli Fali pojawili się towarzysząc Zippiemu Ogarowi. Ten dzień zamykała ekipa VHS. Mimo, że po rebrandingu grupa której lideruje Maciej Rembikowski potrzebowała czasu, dziś to solidna muzyczna kompania. Dobry koncert zamykał więc pierwszy dzień. 

Na całość Festiwalu złożyło się jeszcze kilka innych wydarzeń. Między innymi powrót do Graffiti. To co najważniejsze sprawdzona impreza, o nośnej nazwie przetrwała, mimo, że nie zaproszono pożeraczy budżetu. Miejmy nadzieję, że za rok czyli na zamknięcie pierwszego pełnego sezonu po remoncie, organ prowadzący znajdzie większe pieniądze, bo warto. 

zdj. CeKa

Jarek Mikołajczyk
Jarek Mikołajczyk