Pośród zieleni o drzewach
Trudno wyobrazić sobie lepsze miejsce na premierowe spotkanie niż zadbany, lecz nieskrępowany ogród pełen niekoniecznie owocowych drzew, tym bardziej jeśli tematem zebrania są te ogromne rośliny oraz ich wpływ na ludzkie życie i zdrowie, zaś jego bohaterką niejaka Szepcząca z Drzewami.
Do Chaty Oleńki i Agaty położonej w niedalekim od Gniezna Przyborowie, ale jakby na końcu świata, docieramy lekko spóźnieni. Jadąc rowerami nie przewidzieliśmy bowiem, że niełatwą przeszkodą będzie dla nas piach na nieasfaltowych ścieżkach. Choć powinniśmy to wiedzieć, bo niemal od miesiąca nie spadła ani kropla deszczu, który dla roślin, ale też zwierząt i ludzi, ma ogromne znaczenie. Tymczasem płonąca coraz bardziej Ziemia jeszcze się broni, na pewno w rajsko zielonym ogrodzie wspomnianej Chaty, która jest niczym innym jak „agroturystycznym miejscem”, a może przystankiem dla szukających wytchnienia pośród natury. Bo od typowej agroturystyki odróżnia ją wolny duch i serce włożone przez gospodarzy: Agatę Hubert, jej córkę Olę i partnera Macieja.
Tymczasem w ogrodzie pod płaczącą wierzbą, trwa spotkanie z Agnieszką Antosik, dendroterapeutką i praktykującą przewodniczką kąpieli leśnych, ale też filolożką i opowiadaczką baśni, a teraz debiutującą swą książką pt. „Leśna terapia. Jak czerpać zdrowie, energię i spokój z mocy drzew.” Kiedy zaczynamy przysłuchiwać się rozmowie z Agnieszką, którą prowadzi Agata Gilewicz, to poruszany jest akurat temat „indiańskiego BHP” – można by rzec, drogowskazu dla dzisiejszych, konsumpcyjnych społeczeństw. Zasadzie według której należy brać z natury tylko tyle ile się potrzebuje, a wzięty „zasób” wykorzystać do końca, tak jak to czyniły plemiona indiańskie, które zabijając bizona niczego z niego nie marnowały. Dalej, nie brakuje oczywiście wątku kąpieli leśnych, które każdy może odbyć samodzielnie, choć na początek warto mieć przewodnika pokazującego szczególnie niecierpliwym, na co w takiej praktyce zwrócić uwagę. Poza tym było też o buku i dębie, gdzie to ten pierwszy jest królem lasu, gdyż potrafi w cieniu innych drzew rosnąć cierpliwie wiele lat, by przy odrobinie większej ilości miejsca i światła, „wystrzelić” z pełną mocą, zaś dąb wbrew pozorom potrzebuje więcej przestrzeni, więc nazywany bywa raczej królem pól. Z kolei już przy pytaniach z publiczności wybrzmiał m.in. apel o sadzenie kasztanowców, sprowadzonych, co ciekawe, do Polski przez króla Stefana Batorego, a które dziś niszczy owad szrotówek kasztanowcowiaczek, ale też pojawił się temat usychających już z innego powodu jesionów. I o ile na szkodnika kasztanowców, mamy już kilka sposobów, a nawet naturalnego wroga w postaci niestety coraz rzadszego wróbla, to na grzyba atakującego jesiony, nie ma na razie skutecznego antidotum, mimo prowadzonych badań nad odmianą drzew modyfikowanych genetycznie czy nad biologicznym przeciwnikiem.
Warto dodać, że spotkanie autorskie wokół uznanej już i niezwykłej książki gnieźnianki, z uwagi na okoliczności przyrody, emanującą ciepłem Chatę i świadomych odbiorców, było wręcz magicznym zdarzeniem. Także z uwagi na cytrusową lemoniadę i chłodny napój z kwiatów lipy serwowane przez gospodarzy oraz nadzieję, że zaczniemy traktować naturę z większym szacunkiem. No i doczekamy tak potrzebnego deszczu…
Natomiast dla wszystkich zainteresowanych „Leśną terapią” oraz rozmową z ich autorką, poleca się kolejne spotkanie, tym razem 15 czerwca (czwartek) o godz. 17.00 w Czytelni Biblioteki Publicznej Miasta Gniezna przy ul. Mieszka I.
Fot. Paweł Bartkowiak