Skip to main content

Porywająca polewka

Porywająca polewka

 |  Kamila Kasprzak-Bartkowiak  | 

To była jedyna taka Teściowa oraz jeden taki Zięć w wyjątkowym koncercie. Porywającym i niesamowitym, gdzie dobry humor i tzw. polewka, mieszały się z mądrą i lekką obserwacją społeczną, podlaną artystyczną wrażliwością i świetnym kontaktem z publicznością.

Mowa oczywiście o występie niecodziennego duetu Teściowa Śpiewa, który tworzy prawdziwa teściowa Beata i jej jak najbardziej realny zięć Marcin, co z miłości do muzyki, a także folkowej tradycji swego rodzinnego miasta, czyli Warszawy oraz podobnego poczucia humoru – zdecydowali się na wspólne granie. Co więcej, łącząc to wszystko z autorskimi i właśnie jakże trafnymi tekstami, stworzyli własną receptę na sukces, który stał się udziałem również otwarcia trzeciego sezonu gnieźnieńskiej Latarni na Wenei. Bo to w tym niezwykłym niczym duet miejscu, można było śpiewającą teściową i przygrywającego jej na gitarze zięcia usłyszeć w pierwszą sobotę lipca na żywo.


Już od początku tego plenerowego koncertu i przy licznej, lecz bezpiecznej publiczności, warszawscy artyści czarowali bezpośrednią szczerością, szczególnie Beata, która w fantastyczny sposób rozbrajała nie tylko wszelkie stereotypy i złośliwe skojarzenia związane z teściową, ale też „tradycyjnymi rolami” czy nadwagą kobiet. W związku z tym nie zabrakło więc przebojowego „Tango Veturilo” o tym, że z miejskich rowerów, przynajmniej w Warszawie, nie skorzystają osoby ważące powyżej 120 kilo, w tym kobiety co, a nuż „chciały mieć tyłek jak Kardashianka, ale nie uwzględniły na brzuchu obwarzanka”, bardziej refleksyjnej „Matki Polki”, co to realizować się chce nie tylko w domu czy w końcu kultowej już „Rapującej teściowej” zamykającej zasadniczą część występu. Jednak to nie wszystko, bo w międzyczasie i na bis dostało się także wszelkim „stylystom” koniecznie pisanym według warszawskiej gwary przez „y”, internetowym fanatykom hasztagów i selfie, których przesada może skończyć się śmiercią, Robertowi Lewandowskiemu z czasów, gdy „z każdego bilboarda spoglądała jego morda”, a nawet „niezrozumiałej sztuce współczesnej”. Wszystko to oczywiście w żartobliwym klimacie nazwanym przez Teściową polewką i zasady, którą również przypomniała, że „Śmiejemy się ze wszystkich, Z siebie najbardziej”.


Niewątpliwie więc ten folkowo-podwórkowy i radosny koncert, był jedną z lepszych imprez plenerowych w roku koronawirusa w Gnieźnie. Co ważne, także dlatego, że sama artystka, która na co dzień pracuje w bibliotece lekarskiej oraz porównywana jest do warszawskiego pieśniarza i barda Stanisława Grzesiuka, a i od tych skojarzeń nie ucieka wyznając, że uczyła się od niego – to gwarancja rozrywki na poziomie. Natomiast towarzyszący jej na gitarze zięć Marcin jest tego wszystkiego dopełnieniem, a jego rola tylko pozornie niepozorna. Jak to w rodzinie.


Fot. K. Kasprzak-Bartkowiak

Kamila Kasprzak-Bartkowiak
Kamila Kasprzak-Bartkowiak