„W tym malarstwie nie ma rewolucji ani skandalu. Jest za to stare dobre piękno, spokój, refleksja i dużo przyjemności” – napisał w folderze zapraszającym na wystawę Huberta Borysa, jej kurator Sławomir Kuszczak. Faktycznie, z tą różnicą, że refleksja jest tu w większości uśpiona.
Hubert Borys to pochodzący z Witkowa artysta, który przez lata był wykładowcą na Wydziale Grafiki ASP w Warszawie, zaś swoją twórczość wyraża właśnie przez grafikę artystyczną (głównie linoryt), rysunek czy malarstwo. To ostatnie z kolei stało się tematem jego styczniowej wystawy w galerii Starego Ratusza, będącego filią Miejskiego Ośrodka Kultury. Prezentację jego kilkunastu wielkoformatowych obrazów pt. „Pejzaż”, otworzył więc dyrektor MOK Dariusz Pilak, zaś sam twórca m.in. powiedział: – Od zawsze malowałem lub rysowałem i zawsze też chciałem mieć swoje miejsce, nie w sensie adresu zameldowania, ale tego, gdzie jest się wrośniętym.


Uniwersum Borysa to zatem wspomniane Witkowo, gdzie ma dom, pracownię i duży sad złożony z kilkuset drzew owocowych. I to właśnie ten ostatni wraz z najbliższą okolicą, jest tematem pokazanych dzieł. Tyle, że piękno przyrody jest tu nieco powierzchowne, a może po prostu bardziej widziane z perspektywy sadownika niż artysty. Ot, wypielęgnowane drzewa o różnych porach roku, słoneczne wiejskie budynki (autor świetnie operuje światłem), które na jednym z obrazów zostają przełamane wchodzącą w kadr… krową, czy już bardziej mroczny widok miasteczka. Jednak nie ma w tym wszystkim jakiejś ekologicznej, etycznej albo interpretacyjnej głębi z wyjątkiem dwóch prac, a wspomniana refleksja została tu właśnie uśpiona przez spokój i całą tą przyjemną „sielskość-anielskość”.









Natomiast obrazy, które „rozbijają system”, to te gdzie piękne widoki zostają zestawione z symbolicznym zaskoczeniem. Tak dzieje się, gdy widzimy rozbuchane od różowych wiosennych kwiatów drzewko, pod którym przysiadł równie pastelowy… jednorożec. Co więcej, ukwiecona roślina, podobnie jak kolejna, ale już zielona, opatrzona została tu swoistym barometrem wegetacji, zaś fantastyczny stwór od razu nasuwa skojarzenia z rajem czy inną magiczną krainą, gdzie przyroda nie jest niepokojona przez ludzi, a może harmonijnie z nimi współistnieje? Z kolei drugie dzieło pt. „Elegia dla wiejskiego organisty”, zawiera już w sobie cały potencjał symboliki i skojarzeń, gdzie zarówno tytuł jak i leżący na ziemi pasikonik oraz rozsypane wokół owada nutki czy bryła kościoła w oddali, opowiadają nam ciekawszą historię. Szkoda więc, że takich prac, a może i odrobiny rewolucji nie znajdziemy więcej. Niemniej jednak warto obejrzeć wystawę Borysa, która prezentowana będzie do 12 lutego w Starym Ratuszu. Choćby z estetycznych i warsztatowych względów.
Fot. Paweł Bartkowiak