Odzyskana cześć naszych chłopskich babek
Dziś już można powiedzieć, że polska historia wreszcie opowiadana jest perspektywy niezamożnej większości, która nie pisała dziejów ani nie dzierżyła władzy, a wszystko to przez „zwrot ludowy” przywracający narrację tej milczącej części.
I choć przywołany zwrot na dobre rozpoczął się wraz z pojawieniem się takich książek jak „Ludowa historia Polski” Adama Leszczyńskiego, „Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa” Kamila Janickiego czy „Chamstwo” Kacpra Pobłockiego, to w jego kontynuację wpisują się też „Chłopki” Joanny Kuciel-Frydryszak, czyli opowieść o życiu naszych babek i prababek z pierwszej połowy XX wieku.
I to właśnie wokół „Chłopek”, które już stały się czytelniczym bestsellerem, odbyło się spotkanie w Gnieźnie. W ostatni czwartek stycznia i przy pełnej sali w Bibliotece Instytutu Kultury Europejskiej, autorka dzieła opowiadała więc o swej pracy w rozmowie z bibliotekarką Agnieszką Ziebarth oraz publicznością. Jak można było dowiedzieć się z dyskusji, to pani Joanna, mająca już na koncie takie książki jak „Słonimski. Heretyk na ambonie”, „Iłła. Opowieść o Kazimierze Iłłakowiczównie” czy w końcu „Służące do wszystkiego”, nie czuła żeby jej kolejna książka była jakoś mocno wyczekiwana. Na pewno nie w momencie, kiedy mówiła o pracy nad nią i dawała ogłoszenia prosząc o rodzinne materiały, czyli zdjęcia oraz relacje babć i prababek. Co więcej, skonfrontowana z równie głośnym filmem „Chłopi”, stwierdziła, że nie uważa, by przedstawiał on jakiś wyidealizowany i cukierkowy obraz wsi oraz dodała, że sama pisze już o późniejszym czasie, kiedy kobiety „zrzuciły ludowe suknie”.
Jednak najbardziej ekscytującym momentem spotkania był moment, gdy zarówno prowadząca jak i licznie zgromadzone słuchaczki i słuchacze, zaczęli drążyć treść „Chłopek”, czyli na przykład obecną tam biedę, która zdaniem zebranych nie była aż tak dotkliwa w wielkopolskich wsiach. Autorka przyznała im rację mówiąc, że „Wielkopolska to ta kulturalniejsza część Polski” oraz, że w książce skupia się na centralnej i wschodniej części kraju, choć z drugiej strony, co padło już po spotkaniu, nie wszystkie wsie w naszym regionie posiadały podobną zasobność. Tyle, że bez względu na to czy nasze przodkinie miały buty czy nie, to historie kobiet opisane w „Chłopkach”, pokazują jak bardzo jesteśmy straumatyzowanym społeczeństwem, bo poza zewnętrznymi nieszczęściami w postaci zaborów lub okupacji, wiejskie rodziny z których w większości pochodzimy, a szczególnie kobiety, dobijała wspomniana bieda, ale także brak edukacji i patriarchat, który to sankcjonował, bo najczęściej to chłopcy uczyli się, a dziewczynie szkoła była niepotrzebna… Zresztą każdy kto sięgnie po książkę Joanny Kuciel-Frydryszak, ten zobaczy, że zawsze gorzej od chłopów miały chłopki wykonujące zarówno ciężką pracę reprodukcyjną i opiekuńczą, jak i tą na roli, a bieda na wsi z czasów II RP była o wiele dotkliwsza, niż puste półki z okresu PRL-u. Ba, ten ostatni okazał się wręcz „błogosławieństwem” dla osób ze wsi, bo pozwolił im na awans społeczny.
Warto dodać, że to nie wszystkie tematy, które wybrzmiały tego wieczoru, bo publiczność okazała się nad wyraz aktywna, również w momencie podpisywania książki przez autorkę do której ustawiła się bardzo długa kolejka. Natomiast na zarzut, że historia ludowa „to teraz takie modne”, pani Joanna z uśmiechem odparła, że to dobrze, bo są przecież gorsze mody. Choć nie o modę tu idzie, lecz naszą świadomość i tożsamość oraz odzyskany głos heroicznych przodkiń.