Skip to main content

Spotkanie autorskie w Latarni na Wenei

Nie-śmieszne duchy przełomu

 |  Kamila Kasprzak-Bartkowiak  | 

Ponoć duchologię można opisać jako swojski i niepokojący jednocześnie obraz. Niczym nagranie na kasecie VHS na którym jest jakaś rodzinna uroczystość, ale nie wiemy dokładnie kto w niej bierze udział i co się za chwilę wydarzy.

Tak zdefiniowała ten termin jego twórczyni, a na pewno popularyzatorka Olga Drenda – pisarka, dziennikarka, tłumaczka i antropolożka, która była gościnią kolejnego świetnego spotkania w Latarni na Wenei. Po Janie Mencwelu czy Justynie Sucheckiej to kolejny „złoty strzał” w wykonaniu osób tworzących Latarnię, bowiem Olga Drenda to nie tylko wrażliwa i otwarta na innych osoba, ale przede wszystkim ekspertka od prezentowania oraz interpretacji współczesnej kultury. Autorka takich książek jak „Duchologia polska. Rzeczy i ludzie w latach transformacji”, „Wyroby. Pomysłowość wokół nas” czy ostatnio wydanego „Słowa humoru”, które zdominowało rozmowę, potrafi jak mało kto opisywać niedawno zakończoną, ale już odległą „epoczkę” z uważnością, której nie przesłaniają silne emocje i oceny.

Gnieźnieńskie spotkanie prowadzone przez równie uważnego Piotra Buratyńskiego, rozpoczęło się jednak pytaniem o tutejszą duchologię, gdyż gościni miała okazję niedawno być w grodzie Lecha i przyznała, że dzięki dobrej przewodniczce – Agacie, udało jej się parę rzeczy znaleźć, głównie budynków. Choć z tą duchologią to różnie bywa, bo pisarka przypomniała też swoje pierwsze badania w tym temacie, gdzie pytając ludzi o ich wspomnienia z przełomu lat 80. i 90. XX wieku, czyli wspomnianej „epoczki”, najpierw dostawała odpowiedzi, że były to pierwsze, częściowo wolne wybory. Dopiero potem jej rozmówcy ze swojej pamięci wydobywali również inne fakty i obrazy pełne różnych detali. W efekcie okazało się jak wspólne i odmienne to doświadczenie zarazem.

Natomiast płynnym przejściem do poczucia humoru, stało się pytanie prowadzącego o to czy jest ono częścią duchologii. Z odpowiedzi Olgi wynikło, że to jak najbardziej część opisywanego przez nią czasu, co już pozwoliło gładko przejść do jej ostatniej publikacji. Było więc o tym jak humor odnoszący się do ludzi czy zdarzeń z przeszłości najszybciej się starzeje, a najdłużej „świeży” pozostaje ten absurdalny i abstrakcyjny, który nie potrzebuje kontekstu. Albo o tym, że dziś nie opowiadamy już sobie kawałów jak w latach 90., ale w zamian mamy pasty, czyli krótkie i zabawne historyjki w sieci, zaś standuperzy to współcześni kabareciarze. Z kolei z konkretów nie zabrakło wspomnienia takich programów telewizyjnych jak „Lalamido” czy „Dzyndzylyndzy”, które tworzyli awangardowi artyści z formacji Totart wpuszczeni na antenę TVP. Dalej było też o współczesnej wystawie na temat historii humoru, którą Olga tworzyła wraz ze znawcami popkultury z Podcastexu, czyli znów dużo ciekawostek i faktów, które jakby na to nie patrzeć, pomagały też oswoić nową i nieszarą już, ale za to niestabilną i bezwzględną potransformacyjną rzeczywistość. Podobnie pewnie jak młodzi, którzy po śmierci papieża Jana Pawła II w 2005 roku „przedawkowali” informacje o nim w życiu i edukacji, więc zaczęli tworzyć tzw. cenzopapy, czyli najczęściej wyśmiewające go i obrażające obrazki. Bo jak przyznała gościni Latarni: – Coś super nietykalnego jest nie do zniesienia – i dotyczy to w tej samej mierze człowieka jak i systemu.

Fot. Paweł Bartkowiak

Kamila Kasprzak-Bartkowiak
Kamila Kasprzak-Bartkowiak