Skip to main content

Rozmowa z Festiwalu Filmowego Offeliada

Nie potrzebuję być najmądrzejszy we wsi

 |  Kamila Kasprzak-Bartkowiak  | 

Z Mateuszem Głowackim, jurorem 16. Offeliady, rozmawia Iza Budzyńska.

– Na wczorajszym spotkaniu po pokazie „Masz ci los” pojawił się między innymi temat castingu. Przyznam, że zaintrygowało mnie, jak to się dzieje, że reżyser wie, którzy aktorzy mają zagrać ze sobą, kto pasuje do danej postaci. Jaka jest droga od samego pomysłu na film do takich konkretów?

– Czasami wiemy od samego początku, że tę konkretną rolę powinna zagrać ta osoba, czasem nie, nie ma jednej zasady. Te nasze marzenia o tym, który aktor ma zagrać, zderzają się potem często z rzeczywistością, bo ten aktor nie może albo nie podoba mu się scenariusz i nagle wszystko pryska i trzeba szukać dalej. To jest jedna trudność. Druga jest taka, żeby nie tylko aktor pasował do danej roli, ale też na przykład jak jest mąż i żona, to może być super aktor, super aktorka, a nie pasują do siebie, więc chodzi też o to, żeby pasowali do siebie, tworząc na przykład rodzinę czy wrogów i tak dalej. Jest to skomplikowane, trudne i tu najczęściej pomaga ktoś taki jak reżyser obsady, który ma często gęsto większą wiedzę a propos aktorów i ma nawet większą wyobraźnię, jak dany aktor z daną aktorką wypadną w parze.

– Czy to, że miałeś już na koncie nagradzane, uznane filmy krótkometrażowe, otwierało przed tobą jakieś drzwi przy tworzeniu pełnego metrażu?

– Wydaje mi się, że fakt, że za krótkie metraże dawali mi w Polsce i za granicą nagrody, nie przełożył się na szybki debiut. Musiałem chodzić, chodzić, wychadzać i zajęło to z sześć lat, żeby zadebiutować. Te daty zderzone ze sobą chyba sugerują, że to nie pomogło.

– Czyli to zupełnie różne światy. A jak perspektywa tego, że byłeś po drugiej stronie, jako twórca konkursowych filmów właśnie takich jak tutaj, także na samej Offeliadzie, wpływa na to, jak teraz patrzysz na filmy jako juror?

– Chyba patrzę tak samo jak lat temu osiem i tak dalej. Staram się nie być najmądrzejszy z całej wsi, że ja tutaj też umiem robić filmy i tak dalej, tylko podchodzić jako widz. Ja jestem widzem i chcę, żeby historia była ciekawa, to jest podstawa. Nawet jeśli film dziadowsko zrobiony, amatorsko, ktoś trochę źle gra, to co z tego. Ważne, że historia jest super i staram się nie umniejszać jakiemuś filmowi tylko dlatego, że coś nie poszło albo słaby dźwięk, albo w sumie słabe zdjęcia. Staram się to wszystko oceniać z punktu widzenia opowiadanej historii, tego, czy ten ktoś umie opowiadać historię, czy nie umie. Bo nawet jeśli zrobi ten film tak sobie, dziadowsko, ale ma to wszystko poukładane, to wiem, że jeśli dostanie pieniądze, dostanie szansę, to będą z niego ludzie. Tak mi się przynajmniej wydaje.

– Czy większość twórców, których filmy mogliśmy tu zobaczyć, umie opowiadać? Czy pod tym względem poziom jest co najmniej zadowalający bądź więcej?

– Trudno mi powiedzieć, jaki jest poziom, bo nie znam innych festiwali, w tej chwili nie jeżdżę i nie oglądam krótkich filmów. Ale generalnie chyba jest lepiej niż siedem, sześć lat temu, gdy na nie jeździłem. Chyba ludzie sprawniej potrafią opowiadać, tak mi się wydaje na podstawie tych czterdziestu obejrzanych filmów. Statystycznie niektórzy potrafią, inni nie, różnie bywa i nie wiem, jak się procentowo to rozkłada. To jest normalne, że jak się weźmie stu losowo wybranych pisarzy, to jeden będzie lepszy, drugi gorszy. Ale oceniając koncentruję się po prostu na tym, co mi się podoba. Jeśli film nie wyszedł, to nie wyszedł, tak samo w życiu. Nie myślę o tym dłużej, obejrzałem coś słabego i pa-pa.

– Na spotkaniu po seansie pojawiły się także wnioski, że pod płaczykiem komedii zrobiłeś film o tym, jacy są Polacy czy co w sobie zawiera polskość.

– Zależało nam, twórcom, żeby to nie tylko była opowieść o tym, kto pierwszy znajdzie kupon i go spienięży, ale tak przy okazji – tyle, ile się udało, to się udało – żeby opowiedzieć coś o Polsce i o naszym społeczeństwie. Dlatego akcja się toczy na pogrzebie i na stypie – żeby właśnie był portret zbiorowy, żeby nie było jednego, najważniejszego głównego bohatera, a to pomaga, aby dotknąć społeczeństwa. Oczywiście, że zależało mi na tym, aby te rodziny były podzielone, jedni bardziej PIS, drudzy bardziej PO, jedni religijni, drudzy nie. Ale to już pytanie do widzów, ile oni z tego sobie wzięli, ile da się wyczytać. Ja chciałem, żeby było najfajniej.

Cała rozmowa także w TV Offeliada na kanale Królewskie Gniezno, czyli tutaj:

Kamila Kasprzak-Bartkowiak
Kamila Kasprzak-Bartkowiak