Skip to main content

Rozmowa z Pauliną Kuczyńską-Siwką

Lubię adrenalinę

 |  Jarek Mikołajczyk  | 

Z Pauliną Kuczyńską-Siwką, dyrygentką Gnieźnieńskiego Kameralnego Chóru Męskiego „Szpaki”, który w tym roku obchodzi 50-lecie istnienia – o tradycji i obecnych zadaniach, muzycznej pasji i edukacji, jubileuszowych działaniach i potrzebie wsparcia nie tylko muzycznej kultury – rozmawia Kamila Kasprzak-Bartkowiak.

Kamila Kasprzak-Bartkowiak: Dokładnie 3 kwietnia minęło 50 lat działalności Szpaków, które zaczynały jako Gnieźnieński Chór Chłopięcy, a dziś funkcjonują jako Kameralny Chór Męski. Od jakiegoś czasu jest Pani jego dyrygentką. Jak do tego doszło?

Paulina Kuczyńska-Siwka: Rzeczywiście, wyznaczyliśmy 3 kwietnia jako termin, w którym miała się odbyć uroczystość, data ta jednak nie ma związku z jakimś ważnym wydarzeniem w chórze. Jeden z pierwszych koncertów odbył się natomiast w dniach 28–30 kwietnia 1970 roku. A choć chór zmienił nazwę, to idea i tradycja sprzed lat pozostały niezmienne. Prowadzę go od dwóch lat, kiedy to zatelefonowała do mnie pani Bożena Kubów, a oprócz niej jeden z chórzystów i poprosili mnie o to. Początkowo z dystansem podeszłam do propozycji, ponieważ dosyć intensywnie pracuję zawodowo i bardzo angażuję się w powierzone mi zadania, ale pomyślałam, że może warto byłoby spróbować, więc spotkaliśmy się z chórem na pierwszej próbie, drugiej i tak zostało. Nie żałuję swojej decyzji.

KKB: Czy przejęcie zespołu po Romanie Nowaku, wychowanku założyciela i pierwszego dyrygenta Szpaków Wiesława Kisera, było dużym wyzwaniem? Tym bardziej, że wywodzi się Pani z tego środowiska.

PKS: Każde wyzwanie traktuję poważnie. Lubię adrenalinę, która towarzyszy mi od lat i może dlatego też zaangażowałam się w prowadzenie chóru, a przejęcie go po Maestro Kiserze to szczególne wyzwanie. Rodzina Kuczyńskich to kilkupokoleniowa tradycja muzyczna i można powiedzieć, że muzykę mamy we krwi. Jestem gnieźnianką, chodziłam do miejscowej Państwowej Szkoły Muzycznej, której dyrektorem był wówczas pan Wiesław Kiser, a Roman Nowak był moim nauczycielem chóru. Potem ukończyłam Zespół Szkół Muzycznych II stopnia w Poznaniu, a następnie Akademię Muzyczną w Bydgoszczy. Moja edukacja muzyczna z zakresu dyrygentury na akademii owocowała w praktyce pod okiem wspaniałych pedagogów, tak więc mogę otwarcie przyznać, że muzyka to moje życie. Dwie córki poszły w moje ślady i uczęszczają do szkoły muzycznej w Gnieźnie.

KKB: Co z przeszłości chóru uznaje pani za najbardziej cenne?

PKS: Praca z gnieźnieńskimi Szpakami to wymagające, ambitne, a zarazem przynoszące satysfakcję zajęcie. Sukcesy chóru są wpisane w wieloletnią tradycję i mobilizują do stawiania sobie coraz to nowych wyzwań. Najcenniejsze jest to, że pomimo tylu lat oraz rotacji w chórze pozostali ci, dla których śpiewanie i chóralna rodzina to wartości najcenniejsze. Za to jestem chórzystom najbardziej wdzięczna.

KKB: Jak ważna jest w tym wszystkim rola Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych w Gnieźnie? Bo wcześniej Roman Nowak, a dziś pani związana jest pedagogicznie z tą placówką…

PKS: Rola szkoły w tym przypadku jest bardzo istotna, ponieważ oprócz rodzinnej pasji muzycznej czy wrodzonych zdolności, to ona jest idealnym środowiskiem do budowania siebie jako muzyka na kanwie solidnego muzycznego fundamentu. Oczywiście nie mogę tu pominąć wyśmienitej kadry pedagogicznej, pod okiem której kształtujemy i rzeźbimy nasze muzyczne talenty. Potrzebna jest systematyczna i ciężka praca, która kształtuje charakter młodego muzyka, wdraża do systematycznej nauki, uczy dyscypliny oraz zwiększa skupienie i uwagę.

Więcej na www.kulturaupodstaw.pl w rozmowie „Lubię adrenalinę” z 1 lipca 2020 r.
Fot. Dawid Stube

Jarek Mikołajczyk
Jarek Mikołajczyk