Jeziornie i romantycznie
Były rymy znad wody oraz poezja solarna „deklamowane” całkiem naturalnie przez bywalców i fanki lata nad jeziorem. A do tego ryby, wędkarze, orzeł legendarnego Lecha i ten którego wywinął Marian oraz fenomen małej wioski z wieloma mistrzami olimpijskimi.
Po raz drugi, ale w bardziej klimatycznym miejscu, bo w plenerze nad akwenem, a do tego w pełnym składzie, jeszcze we wrześniu, lecz po końcu astronomicznego lata – miało miejsce „Słuchowisko z Jeziora. Rekreacja romantyczna”. Działanie to, które zrodziło się w ramach warsztatów podczas festiwalu Off Opera 2022 pt. „Romantyczny nurt”, to bowiem nic innego jak swego rodzaju czytanie performatywne na żywo, połączone z nagraniami ludzkich i nieludzkich „dźwięków” z terenu wraz z elementami instalacji wideo. A może po prostu – wciągające, bo świetnie pomyślane i ciekawe słuchowisko.
Inicjatywa, która w Gnieźnie zadebiutowała dzięki Centrum Kultury „Scena to Dziwna”, a następnie została zaprezentowana na scenie w Latarni na Wenei, to z jednej strony cztery występujące osoby, czyli Ola Banaszak, Maria Bąkowska, Hanka Dziubińska i Paweł Szegetz Bąkowski, zaś z drugiej wypowiedzi ludzi i odgłosy znad jeziora Kiekrz oraz muzyka, w tym ta skomponowana przez Jakuba Ziołka – laureata Paszportu Polityki i członka zespołu ALA|MEDA. Co ciekawe, występujący i snute przez nich opowieści, chwilami scalają się z nagranymi letnikami. Tak dzieje się w przypadku wędkarza w którego wciela się Paweł Bąkowski, i który wspomina, że przestał łowić, gdyż kiedyś haczyk przebił jednej rybie oko, natomiast prawdziwy wędkarz zarejestrowany na nagraniu, zdaje się być beztroskim człowiekiem sprzed tego zdarzenia. Podobnie mamy z słuchowiskową emerytką odgrywaną też przez seniorkę Marię, której postać to wręcz „everyman” niczym przywołane jezioro, bo jej bohaterka mówi i zachowuje się jak wiele osób w jej wieku („Gofrów nie kupuję, bo niezdrowe i też kosztują, a najlepszy jest chlebek z pomidorkiem”), a Kiekrz to akwen jak każdy inny – Jezioro Powidzkie, Lednickie czy Weneja. Ta ostatnia zresztą, mimo że nie jest typowym kąpieliskiem od dekad, to i tak wzbogaciła klimat.
Nastrój bowiem budowała tu wspomniana poezja i romantyczna rekreacja, która może tak naprawdę zaistnieć wszędzie, bez względu na miejsce. Te wszystkie rymy i ryby znad wody typu: „Dzisiaj w Kiekrzu piękna pogoda, sumy, szczupaki i ciepła woda”, rekreacyjne obserwacje, że: „Życie grillem się toczy, normalna i „nienormalna” rodzina na plaży” czy solarne i romantyczne wyznania jak: „Bezboleśnie płonę…” Warto dodać, że całości dopełniała tu jeszcze jedna wspólnotowa opowieść, a może historia państwa, które mimo swych licznych wad, i co tu dużo mówić – niedemokratycznego ustroju, próbowało być jednak wsparciem dla obywateli. Mowa tu oczywiście o przywołanej również wiosce z licznymi olimpijczykami, którym publiczna infrastruktura i łodzie, służyły tak samo jak dostępne dla wszystkich jezioro…
Fot. Paweł Bartkowiak