„Jaras od kiedy my się kur** znamy?”
– Jaras od kiedy my się kur** znamy? – Zapytałeś kiedy prosiłem o dyskrecję, opowiadając o F33., rzecz jasna, nie chodziło o samolot. Chyba byłeś pierwszym, który nie powiedział najgłupszych słów nadużywanych w obliczu tej choroby. Nie było nic o: „braniu się w garść” itp.
Zwyczajowo na pożegnanie, stuknęliśmy się naszymi bebzolami chociaż, tak raczej witaliśmy się – jeszcze gdy bywałem na konferencjach prasowych, sesjach rady powiatu i innych światach równoległych. Pewnie bez Ciebie i naszych niekiedy nieobyczajnych, choć nigdy chamskich żartów – nie przeżyłbym.
Sam wiesz jakim dla mnie te: wysokie rady, posły, przewodniczący, sekretarze, prezesy są absurdem. Absurd boli czasem fizycznie. Zniszczony hipokamp, u mnie to po prostu podwaja fizycznie dotkliwie.
Czasem pewnie, gdybyś nie uśmiechnął się rzucając pod wąsem: – „nie warto”…Narobiłbym tam siary i głupstw, bo aż się chciało cisnąć niektórym w twarz, że sobie nie życzymy by traktowali nas jak debili.
Ten Twój cholerny spokój, ale spokój świadomy, jakaś mądrość życiowa…To z ostatniego czasu pamiętam i tony singli, muzykę i czarodziejskie sprzęty kupowane u Krzycha na Warszawskiej w angielskich bibelotach…Miłość do Mini Discu i to nasze gadżeciarstwo…
– „Jak ci tam jest w tym Muzeum?” – pytałeś ostatnio. – „Znalazłeś siebie sprzed lat, takiego jak poznałem cię na Budulcu” – powiedziałeś. Dodałeś jeszcze – „nareszcie!” i umówiłeś mnie na piwo z Olkiem. Wiesz nasi synowie chodzili swoimi drogami, a jednak to co jest dla mnie dziś ważne…Tymek mógł liczyć zawsze na Twoje dobre słowo, a ja cholernie lubię Olka, no i dobrze mu w tym szarym cylindrze. Fajnie, że wtedy w Dobrym Browarze przyszedłeś z synem. To była przyjemność wypić z wami. Majkę widywałem raczej na wspólnym holu MPPP i “szesnastki”…
Jaras – teraz ja zapytam: – od kiedy my się znamy?
Biegaliśmy za szczyla po łąkach między Łaziami, a Budulcem.
Czy byliśmy wtedy kumplami?
Tej, no nie będę ściemniał, lubiliśmy się, wtedy nic wiecej. Często gadaliśmy o gumach Donalda kupowanych w mieszkaniu marynarza tuż przy żłobku koło “Parówy” w tym kwadratowym bloku, to były czasy gdy jedyny warzywniak chyba z eternitowym daszkiem był za żłobkiem idąc ode mnie spod “piątki”. Tak ten przy przewróconym wieżowcu, za którym dziedziniec “dziewiątki”.
Parę razy zagraliśmy w gałę na „krzywym Łemblej” i chyba na “Piachach” choć chyba jak ja nie byłeś fanem piłki. Mogę się mylić.
Potem, to już były rozmowy o muzyce, tych było najwięcej.
Eh dorastaliśmy w rockowych czasach i nasz wspólny kumpel Bogaj dołączył do Turbo. Na Dolinie – tej za torami, spotykali się wtedy “hippisi” – życie. Maratony Jazzowe to już w MOK-u. I wiem, zazdrościłem Tobie chyba już wtedy dobrze znałeś Leszka.
Moim kumplem był Grzegorz, no jasne z jednego bloku byliśmy. Jednak jego wujek to dla mnie był gość…Sam Grzechu Chlasta, jedyny, który na Budulcu podczas zabawy w Czterech Pancernych nie grymasił gdy miał robić za Szkopa, też spoko.
Potem był czas, gdy przeniosłem się nad Rynek, znaczy rodzice, więc też musiałem. Mój Kalisz i PSKO, wojsko i PSKO powtórnie. tu poznałem paru późniejszych Twoich kumpli z Zielonej Góry. Radka i Roberta – Bosa… Właśnie Twoja „Zielona”, bratania z Ayoy i Potem, Raz Dwa Trzy…
Dziesiątki wspólnie przeprowadzonych wywiadów, z naszymi wspólnymi mistrzami. Potem kiedy pisałem dla WAB, wsiadając do Twojego auta słyszełem pytanie: „masz coś ciekawego do czytania?” – miewałem. Ty miewałeś dla mnie płytkę.
Cholera Jaras…nie jestem już w mediach…Ty zawsze w nich będziesz.
I jeszcze pamiętam jak rozmawialiśmy o Robercie Michalaku – Bosie, studiowaliśnie razem. Nie mogłeś pojechać go pożegnać. Zrobiłem to za nas.
No i jeszcze, to o czym piszą wszyscy Olo, Karol, Rafał jeden i drugi, Renia czy Anka, Justyna, Wojtek, Kinga, Kamila – kiedy tylko, któryś z nas nie miał jakiegoś kontaktu, miałeś go Ty. Nigdy nie było odmowy. I choć miałeś wiedzę na wszystkich, nikomu świadomie nie zrobiłeś krzywdy.
Nie, no spoko, to nasze środowisko, było nieźle pokręcone, czasem wojenki podjazdowe, jakieś mityczne opowieści o konkurencji…Zawsze, ale to zawsze byłeś ponad to. Poza tym.
Nie dokończę tej historii…sił brak. A jest jeszcze kilka spraw, za które jestem Tobie wdzięczny.
Jeszcze niedawno odebrałem telefon – “ Gruby” – pytasz, bo wzajemnie się tak nazywaliśmy – „a Ty na zdalnym czy jesteś w muzeum? Bo może bym wleciał”…usłyszałem pytanie.
Nie wlecisz. Kur**, nie wlecisz. Na zdalnym przejęty covidem: siostry, chrześniaka, szwagra i siostrzenicy – moich rodzinnych galonów z Warszawy, sam z jakimś ropnym gardłem – dostałem info od Darka Pajkerta. Jaras, „Gruby”? – nie uwierzyłem. Potwierdzenie od: Ola, Anki, Karola, Rafała…
Dziś u Kaśki na fb, zobaczyłem piękne Wasze zdjęcie…Dociera do mnie, że już się nie zderzymy brzuchami. Kiedyś Tam do Ciebie przyjdę w zaświaty, zrobimy z Waldkiem Miernikiem, Gołębiem, Zibim wspólne Radio.
Jarek Mixer Mikołajczyk https://www.facebook.com/plugins/like.php?locale=pl_PL&href=https%3A%2F%2Fpopcentrala.com%2Faktualnosc%2F132-felieton%2F3007-jaras-od-kiedy-my-sie-kur-znamy&layout=button_count&show_faces=true&action=like&colorscheme=dark&font=arial&height=20https://platform.twitter.com/widgets/tweet_button.96fd96193cc66c3e11d4c5e4c7c7ec97.en.html#dnt=false&id=twitter-widget-0&lang=en&original_referer=https%3A%2F%2Fpopcentrala.com%2Faktualnosc%2F132-felieton%2F3007-jaras-od-kiedy-my-sie-kur-znamy&size=m&text=%22Jaras%20od%20kiedy%20my%20si%C4%99%20kur**%20znamy%3F%22&time=1612180230095&type=share&url=https%3A%2F%2Fpopcentrala.com%2Faktualnosc%2F132-felieton%2F3007-jaras-od-kiedy-my-sie-kur-znamy