Jakoś mnie kręci, jak jest trudno
Z Bartoszem Kruhlikiem, jurorem głównym 17. Offeliady, rozmawia Iza Budzyńska.
– Na spotkaniu z widzami była mowa o tym, że „Supernova” nie ocenia żadnego ze swoich bohaterów. Czy to jednorazowy pomysł na film czy ten obiektywizm jest dla ciebie wartością w twórczości?
– Myślę, że to jest na życie w ogóle. Nie wyobrażam sobie robić jakiegoś takiego komiksowego świata, że mam czarny charakter i bohatera anioła. Bo oczywiście wszystko można zrobić dobrze i niedobrze, rozrywka czy komercja też jest potrzebna, ale mnie jako twórcy zawsze przyświeca to, żeby robić rzeczy mądrzejsze ode mnie. Jeśli czegoś nie rozumiem, to ja chcę tam wejść, chcę to zrozumieć, przyjrzeć się czemuś. Raczej, że tak powiem, to już jest taki stempel obiektywności.
– Czyli nie będziesz nigdy serwować łatwych filmów.
Nie, zdecydowanie nie.
– A czym marzy się zrobienie czegoś z większym rozmachem, większym budżetem, innego niż jedna lokacja i kilkanaście dni na planie jak przy „Supernovej”? Czy to cię nie kręci?
– Kręci mnie wszystko, gdzie mogę się rozwinąć, nie zamykam się na żadne gatunki czy tego typu sprawy. Kubrick nakręcił osiem fabuł, każdą w innym gatunku, i wszystkie są kubrickowe. Nie zamykam się na nic.
– Czy możesz powiedzieć co nieco o następnym filmie?
– Pewnie. Mówię już o tym od pięciu lat i jakoś nie powstaje, chociaż mam nadzieję, że w końcu powstanie. Bardzo marzę o tym, żeby moja druga fabuła, którą napisałem już dawno temu, się wydarzyła. Jest to historia o reprywatyzacji kamienic. Podobnie jak „Supernova” rzecz się dzieje w jedności czasu, miejsca i akcji, jest to dla mnie istotne, żeby jeszcze raz w tę materię wejść. Obiecuję sobie, że nie będę tego robił, ale jednak mam tam jeszcze coś do sprawdzenia.
– Też możemy się spodziewać podobnego podejścia do różnych punktów widzenia?
– Absolutnie!
– Czy jest coś, w co trudno ci wejść w tym pomyśle, strona, którą trudno zrozumieć, postać, którą trudno napisać?
– Myślę, że trudno było od początku, bo nie jest łatwo ujarzmić chaos, a trochę to właśnie robię, staram się robić i w „Supernovej” i w tym projekcie, który na razie jest tylko napisany. Jakoś mnie kręci, jak jest trudno. Może miałbym w życiu trochę przyjemniej, jakbym prostsze rzeczy, ale jak mam przestrzeń na to, żeby coś udowodnić, to bardzo lubię takie wyzwania.
– Jesteśmy już po więcej niż połowie pokazów konkursowych. Czy masz coś, co chciałbyś jako juror czy trochę jako starszy kolega twórcom będącym krok bliżej początku doradzić lub może odradzić?
– Nie wiem, czy mam prawo kogoś pouczać, bo co ja tam zrobiłem. Jest pewna taka prawidłowość na festiwalach filmowych, że animacje są zawsze najlepsze, fabuły są zawsze najgorsze. Z tą myślą może zostawię czytelników, bo zauważyłem to nie od dziś, od lat widzę takę prawidłowość. Fabułę jest zrobić stosunkowo łatwo, nie wymaga aż takiego nakładu czasowego, często fabuły mają dużo jakichś takich pretensji odtwórczych. A w animacji po prostu, nawet nie znając tych twórców, ja czuję, że lubię te osoby po tych filmach, jakoś chciałbym się z nimi zaprzyjaźnić. I oczywiście dokumenty też zdarzają się bardzo dobre, ja się na jednym dokumencie tutaj składałem. Oczywiście nie powiem na którym, bo jesteśmy przed obradami i werdyktem.
A nieco inna rozmowa z Bartoszem Kruhlikiem i nie tylko, także w TV Offeliada na kanale Królewskie Gniezno na YT: