Dokument, historia i sztuka z garażu
Z Władysławem Nielipińskim, fotografem i animatorem imprez fotograficznych – o dziedzictwie fotograficznym gnieźnieńskiego fotoreportera Janusza Chlasty, nad którym pracował również w ramach Stypendium Marszałka Województwa Wielkopolskiego, a także o poświęconym dorobkowi Chlasty festiwalu – rozmawia Kamila Kasprzak-Bartkowiak.
Kamila Kasprzak-Bartkowiak: Nierzadko podkreślasz, że bardziej niż fotografem czujesz się popularyzatorem fotografii i zresztą przez lata to głównie robiłeś, czyli promowałeś tę sztukę oraz jej twórców. Skąd taka postawa?
Władysław Nielipiński: Tak się ułożyło. W którymś momencie działalność organizatorska stała się dla mnie ważniejsza niż samo fotografowanie – dawała mi dużo radości, przynosiła satysfakcję – coś, czego pewnie bym nie osiągnął jako przeciętny fotograf.
K.K.-B.: To bardziej skromność czy świadomość, że istnieją lepsze fotografki i fotografowie?
W.N.: W każdej dziedzinie twórczości artystycznej niezbędny jest talent, czyli bliżej niezdefiniowana „iskra boża”, którą albo się ma, albo jej brakuje. Owszem, pracowitością i wiedzą można dużo osiągnąć, ale szczytu nigdy się nie zdobędzie. Uświadomienie sobie swojego miejsca w szeregu pozwala na komfort bycia użytecznym bez konieczności rozpychania się łokciami.
K.K.-B.: Negatywy Janusza Chlasty trafiły do ciebie w czasie pandemii za pośrednictwem jego syna Grzegorza. Opowiedz, proszę, więcej o tym.
W.N.: W 2020 roku syn artysty Grzegorz Chlasta przekazał mi około 6 tysięcy negatywów pozostawionych przez ojca, z prośbą o przeanalizowanie, w jakim zakresie materiał ten ma wartość historyczną, artystyczną czy dokumentalną. Pierwszym krokiem było zdigitalizowanie powierzonego zbioru, w wyniku czego uzyskałem około 70 tysięcy plików cyfrowych.
Następnie, w ramach Stypendium Marszałka Województwa Wielkopolskiego w dziedzinie kultury, zdjęcia podzieliłem tematycznie, przeanalizowałem pod kątem treści, czasu i miejsca wykonania, sporządziłem opisy poszczególnych kadrów.
Zadanie to zrealizowałem dzięki kwerendzie roczników czasopism, w których zamieszczane były zdjęcia Janusza Chlasty, oraz poprzez szereg wywiadów środowiskowych w instytucjach i organizacjach społecznych, których dotyczą poszczególne części archiwalnego materiału. Na tym etapie nawiązałem współpracę między innymi z gnieźnieńskim oddziałem Archiwum Państwowego w Poznaniu oraz z instytucjami kultury w miejscowościach, w których Chlasta tworzył swoje reporterskie relacje.
K.K.-B.: Mógłbyś w kilku zdaniach przybliżyć sylwetkę fotoreportera Janusza Chlasty?
W.N.: Janusz Chlasta urodził się w rodzinie kolejarskiej w 1938 roku w Wilnie. W Gnieźnie przebywał od 1959 roku. Pracował jako kolejarz, ale to fotografia stała się jego główną pasją i chlebem powszednim. Był profesjonalistą, samoukiem, rozpoczynał karierę fotograficzną na sprzęcie przez siebie zrobionym. Współpracował z miesięcznikiem „Przemiany” od pierwszego numeru (1965 r.) aż do swojej śmierci w 2013 roku. Jego zdjęcia publikowała Centralna Agencja Fotograficzna, „Gazeta Poznańska”, „Głos Wielkopolski” i wiele innych periodyków.
W latach 1972–1979 był także fotoreporterem „Głosu Załogi” – międzyzakładowej gazety adresowanej do pracowników gnieźnieńskich zakładów pracy i ich rodzin. Był członkiem Poznańskiego Towarzystwa Fotograficznego, swoje prace prezentował na kilku wystawach indywidualnych.
Bogata twórczość, jaką pozostawił Janusz Chlasta, jest niezaprzeczalnym dziedzictwem – historią ludzi, miejsc oraz zmian dokonujących się w przestrzeni publicznej. W dorobku fotografa pojawia się wiele wątków i tematów mających moc przeniesienia w czasie, mających wartość nie tylko dokumentalną i historyczną, ale w dużym wymiarze również artystyczną.
K.K.-B.: Wracając do zdjęć, to czy od razu wiedziałeś, że będzie z tego Festiwal Fotografii „Z garażu Janusza Chlasty”? I jak przebiegała selekcja materiału na zlokalizowane w różnych miejscach wystawy?
W.N.: Jeszcze za życia Janusza przyjaciele nagabywali go, żeby pokazał swoją twórczość na jakiejś wystawie, żeby udostępnił swoje najciekawsze kadry – wydał album, na który niewątpliwie zasłużył. Artysta zawsze odpowiadał, że wszystko ma w garażu, a taki tam bałagan, że strach wchodzić. Kiedy umarł, na temat tego garażu w środowisku fotografów gnieźnieńskich zaczęły krążyć legendy…
Kiedy więc w 2020 roku Grzegorz Chlasta przekazał mi te negatywy pozostawione przez ojca w garażu, zaiskrzyła nadzieja, że może uda się z tego zrobić jakąś wystawę przypominającą postać gnieźnieńskiego fotoreportera, a nawet wydać album.
Materiał ten w znacznej części był zanieczyszczony, pogięty i poskręcany, więc na początku musiałem go poddać płukaniu, suszeniu, prostowaniu itp. Później zacząłem negatywy skanować – uzyskując poglądowe pliki cyfrowe, umożliwiające orientację w zawartości całego zbioru.
Od początku żywiłem przekonanie, że materiał ten ma ogromną wartość historyczną i dokumentalną. Już pierwsze kadry, które zacząłem oglądać, zafascynowały mnie swoją niewymuszoną urodą, klimatem, nastrojowością i wszystkim tym, co cechuje dzieło sztuki. Po zeskanowaniu całego materiału mniej więcej 4 tysiące plików cyfrowych zakwalifikowałem jako bardzo cenne i wartościowe. Tym samym uświadomiłem sobie, że nie ma fizycznej możliwości, aby całość ogarnąć jakąś jedną wystawą czy publikacją.
W ten sposób zrodził się pomysł na festiwal Janusza Chlasty, czyli jednoczesną prezentację w kilkunastu lokalizacjach podzielonego tematycznie dorobku.
Fot. Dawid Stube i zdjęcia Janusza Chlasty
Cała rozmowa na portalu Kultura u Podstaw:
https://kulturaupodstaw.pl/dokument-historia-i-sztuka-z-garazu/