Dobrze, gdy jesteśmy niezależni
Ze Stanisławem Mąderkiem, reżyserem, scenarzystą i niezależnym producentem filmowym oraz członkiem Jury Głównego tegorocznej Offeliady, rozmawia Adam Dobrocki.
– Jesteśmy już po kilku sesjach konkursowych i w związku z tym chciałbym zapytać jak Pana wrażenia po obejrzanych filmach i czy jakieś tendencje Pan wyłapał lub towarzyszące emocje?
– Emocje oczywiście zawsze, ponieważ ja uwielbiam ten klimat i świat, uwielbiam twórców niezależnie od wieku. Po prostu sam fakt kreacji i podziwiania czyjejś pracy jest dla mnie bardzo inspirujący oraz doładowuje mi baterie. Natomiast co do stylu czy emocji, to wszystko zależy od filmu, który w danym momencie oglądamy. Tutaj akurat stylistyka filmów jest na tyle różnorodna, bo tu są i dokumenty, i fabuła czy animacje w różnych klimatach, gdzie znajdziemy też komediowe, poważne czy smutne elementy. Dlatego tu trudno określić jeden kierunek w którym cokolwiek zdąża, ponieważ wszystko jest bardzo zróżnicowane, zależne od indywidualnych twórców, którzy czują się najlepiej w takim, a nie innym klimacie. I tutaj nie ma jednego konkretnego stylu narzuconego przez sam festiwal, bo są imprezy, które wymagają skoncentrowania się wyłącznie na jednym klimacie, stylu czy problemie – tak tutaj tego nie ma. Mamy do ocenienia bardzo dużo filmów i to jest też super, więc to robimy. To co mamy to oglądamy i analizujemy.
– Panu akurat kino niezależne i offowe jest bardzo bliskie ze względu, między innymi na Pana twórczość. Jakie możliwości daje tworzenie niezależnie filmów, co możemy zyskać tworząc w ten sposób, czyli nie korzystając z pomocy wielkich studiów czy większych budżetów?
– Największym minusem jest właśnie kwestia budżetowa, ponieważ wszystko idzie z naszej kieszeni, ale też kwestia poszukiwania sponsorów, dofinansowań czy zbiórek na portalach. Natomiast ten niewątpliwy plus jest taki, że jesteśmy totalnie niezależni. Możemy naprawdę robić co chcemy, ja wcześniej normalnie pracowałem w telewizji i pamiętam z tamtych czasów, że czegokolwiek bym nie wykreował, to zawsze musiałam mieć z tyłu głowy, że będzie to analizowane przez cały sztab ludzi, którzy zanim w ogóle rozpocznę produkcję, będą ten mój pomysł oceniali i cenzurowali. Zależy która to była telewizja, w jaką stronę szła albo jaki był jej odbiorca finalny, to zawsze były jakieś ograniczenia, nawet przy moim czysto autorskim filmie, który miał być robiony, kiedy pracowałem już zupełnie niezależnie jako producent zewnętrzny. Do takiej sytuacji dochodziło też wtedy, kiedy starałem się wkręcić w świat koprodukcji z Telewizją Polską, to w pewnym momencie ludzie z agencji filmowej działającej przy TVP, zaczęli mi ingerować w scenariusz, co mi się strasznie nie spodobało i wycofałem się z tej koprodukcji. Straciłem możliwość bardzo konkretnego dofinansowania, ale mimo wszystko do dzisiaj nie żałuję, bo jednak film zostaje od początku do końca taki jak ja go chciałem widzieć…
… a ciąg dalszy tej historii znajdziecie już w wolnej od cenzury TV Offeliada na kanale Królewskie Gniezno na YT 🙂