Czy Claire Dux doczeka się wreszcie uhonorowania w swoim rodzinnym mieście?
Ideą projektu Interaktywne Muzeum Gniezna 2021, realizowanego przez Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnie jest między innymi przywracanie pamięci i mówienie o jej bohaterach w miejscach z nimi związanych. Podczas poprzedniego spotkania „Tożsamość Fyrtli” w Centrum Kultury im. Krzysztofa Szkudlarka w Witkowie powstała idea upamiętnienia tablicą młodzieńczych lata wielkiej divy operowej Claire Dux, która dorastała właśnie w Witkowie. Dlatego wracamy do tematu, który nie tak dawno wzbudził niemałą sensację.
Rzecz jasna artykuły popularyzatorskie wymagają nieco lżejszej formuły i tematyki niż choćby zawarte w poprzednim artykule rozważania o tożsamości fyrtli i nowym regionalizmie.
– Już w tym artykule planowaliśmy przedstawić kilka mrocznych tajemnic Gniezna. O wielu z nich traktuje między innymi książka Rafała Wichniewicza „Mroczne Gniezno”, największą zaś niewyjaśnioną dotąd do końca zbrodnię w historii nowożytnego Gniezna – mord na pacjentach Dziekanki opisał Karol Soberski w swojej książce „Zapomniana zbrodnia mroczna tajemnica szpitala „Dziekanka”. Oprócz tych wyciągniętych przez innych regionalistów sensacyjnych historii jest jeszcze wiele, o których zapewne Muzealny Detektyw napisze już wkrótce. Trzeba między innymi wrócić do historii opisywanego już kiedyś zegara z podpisami gnieźnieńskich przedsiębiorców – okazało się bowiem, że nie tylko Maksymilian Waberski z sygnujących zegar otarł się o kryminał. W kolejnym artykule wrócimy też do zbadanego już tematu siedziby gnieźnieńskiej „bezpieki” przy ulicy Lecha – zapowiada uspokajając zniecierpliwionych w oczekiwaniu na kolejne tajemnice i sensacje – Jarosław Mikołajczyk – Muzealny Detektyw.
Nadzwyczajne okoliczności sprawiają, że wracamy do historii dziewczyny z Witkowa, którą malował Salvadore Dalii
Nie taka niewinna Melancholia. Kłamała w życiorysie
Klara Dux miała kilka przekłamań życiorysu na koncie. Przede wszystkim odmłodziła się o parę lat. Zrobiła to już wtedy gdy była żoną milionera. Męża stać było na to by kupić jej nową biografię. Bywało też, że czasem bardziej przyznawała się do niemieckiego pochodzenia. Zwłaszcza, gdy zaczynała karierę w operach niemieckich. Dopisała sobie także najprawdopodobniej pokrewieństwo z żoną Roberta Schumanna. – Biorąc pod uwagę panieńskie nazwisko matki raczej to sprytny zabieg marketingowy niż rzeczywistość
– tłumaczył na spotkaniu w Witkowie Dawid Jung.
Jedno jest jednak pewne, jako żona Charlesa W. Swifta mogła kupić nie tylko autorów biografii, encyklopedii i media, robiła to nie jeden raz. Nigdy jednak nie wykreśliła z życiorysu dziecięcych lat w Witkowie. W okresie amerykańskim zresztą przyznawała się do polskości. To wydaje się argumentem odcinającym dyskusje na temat jej polskości. Zresztą najpoważniejsi krytycy okrzyknęli ją „sopranem polskim”. Najbardziej celebryckim wydarzeniem zapewne był portret Melancholia namalowany przez Salvadora Dali.
W Witkowie chcą pamiętać o Klarze
Podczas kameralnego spotkania w CK. im. K. Szkudlarka pojawiła się inicjatywa upamiętnienia Claire Dux odpowiednią tablicą. Biorąc pod uwagę wspaniałe walory akustyczne tej sali, były także rozmowy o czynnym upamiętnieniu w formie przeglądu debiutów operowych. Zapewne to przedsięwzięcie wymaga jednak więcej rozmów.
Wśród osób obecnych na spotkaniu kilka zadeklarowało pomoc w szukaniu miejsca, w którym Duxowie mieszkali w Witkowie. Wiemy już, że w okolicy mieszkało więcej osób o tym nazwisku, nie ustalono jeszcze czy była to rodzina ojca Klary. Pod kierunkiem Dawida Junga ustalamy też jak długo Claire mieszkała w Witkowie. Sporą przychylność dla idei wyraził dyrektor Centrum w Witkowie Tomasz Radacz.
Przypomnijmy więc to o czym w Witkowie mówił Dawid Jung. Wyciągnięcie witkowskiego rodowodu jednej z największych div operowych międzywojnia to niewątpliwie sensacja kulturalna i towarzyska warta wspomnienia w ramach obecnego projektu.
Dziś jest okazja by wspomnieć o innym odkrywcy rewelacji gnieźnieńskiej historii. Jak to podkreśla Muzealny Detektyw, Gniezno ma szczęście do dziennikarzy regionalistów. Jest to zresztą spostrzeżenie Michała Bogackiego dyrektora Muzeum Początków Państwa Polskiego. W dochodzeniach wielokrotnie już pomagali nam Aleksander Karwowski, Rafał Wichniewicz, dr Elżbieta Gruszczyńska-Brożbar, ale też pasjonaci tacy jak Leszek Kabaciński, Sławomir Łubiński. Niezwykle pomocny jest też zawsze Dawid Jung, pisarz, publicysta, wydawca i wreszcie regionalista. Nieoceniony szperacz, który wielu swoich wręcz sensacyjnych niekiedy odkryć, dotyczących nie tylko kultury Gniezna, dokonuje w archiwach: niemieckich, austriackich, ale także izraelskich.
Już sama postać Dawida Junga – to barwna karta najnowszej historii Gniezna. Jego książka zawierająca szereg właśnie zaskakujących historii Gniezna i regionu „Polska ulubiona masochistka Europy” odbiła się szerokim echem w kraju. Inna poetycka książeczka „Glosy” – otrzymała prestiżową nagrodę Identitas. W ubiegłym tygodniu dotarła do nas wiadomość z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego o nadaniu gnieźnianinowi medalu i tytułu Opiekun Miejsc Pamięci Narodowej. Uznaliśmy, że jest to dobra okazja by dziś nie skupiać się na jednej konkretnej historii. To raczej przegląd tego co ustalił właśnie Dawid Jung związany również z Interaktywnym Muzeum Gniezna 2021. Zapewne z racji na to, że sam jest śpiewakiem operowym, Jung największe rewelacje odnajduje właśnie w tym obszarze. Część z nich wypełnia Leksykon Zapomnianych Gnieźnian tworzony na portalu popcentrala.
Celebrycka bomba z wąsami
Muzealny Detektyw nie byłby sobą gdyby nie zapytał władz Witkowa o to gdzie jest w tym niewielkim miasteczku ulica, choćby tablica upamiętniająca Claire Dux, bo właśnie jako taka przeszła Klara Augusta do historii: nie tylko opery, ale i malarstwa. Przyznajmy, kiedy po raz pierwszy przed laty otrzymaliśmy od Dawida Junga tekst dotyczący Claire, wyrwało się z ust Detektywa krótkie dosadne – to nie może być prawda. Reakcja nie była brakiem wiary w dochodzenia Junga. Niemożliwe nie wydawało się by dziewczynę urodzoną w Witkowie malował sam Salvador Dali, raczej to, że nikt o tym fakcie nie wspomina, ani w rodzimym Witkowie, ani też w pobliskim Gnieźnie.
Oczywiście to niedowierzanie budujemy na faktach popkulturowych. Salvador Dali to jeden z niewielu malarzy, o których słyszał niemal każdy. Zresztą obraz, na którym sportretował Claire – Melancholia jest niezwykle popularny.
Jeśli więc nadal chcemy by nas zachwycała ta powierzchowna historia divy z Witkowa dodajmy, że w dość bliskiej linii była skoligacona z wybitnym kompozytorem Robertem Schumannem. Siostra jej matki, Klara z domu Wiecek – żona Schumanna była wybitną pianistką, podziwianą między innymi przez Johannesa Brahmsa i Edvarda Griega. Ta sensacja okazała się w trakcie badań Dawida Junga raczej manipulacją Klary – co już wspomnieliśmy. Kolejne towarzyskie sensacje, choć pewnie portretu pędzla geniusza Dalego nic nie przebije. Ostatnim jej mężem był jeden z najbogatszych wówczas ludzi świata Charles Swift. Potentat i przedsiębiorca wprowadził błyskawiczne Clarie na pierwsze pozycje zainteresowania mediów. Stali się zaraz po ślubie pierwszą parą celebrytów świata. To jest fakt niekwestionowany.
W związku z pracą ojca, Klara jako nastolatka przeprowadziła się do Bydgoszczy. To tu tak naprawdę rozpoczęła się praca muzyczna, ale i kariera. Pierwszym nauczycielem Klary był dziadek ze strony mamy. To w Bydgoszczy debiutowała jako 12-latka w skomponowanej przez Engelberta Humperdincka operze „Hänsel und Gretel”. Grając tytułową Małgosię podbiła serca publiczności. Jak mówi bydgoska legenda towarzyska z przełomu wieków, po pierwszych frazach śpiewu niemal po kilku sekundach Klara dostała już pierwsze brawa. Do dziś ten debiut należy chyba do najbardziej spektakularnych w historii Europy.
Talent i praca – Provinz Posen
Po oszałamiającym początku, przyszła śpiewaczka opuściła Provinz Posen i stolicę Rejencji Bydgoskiej. Rozpoczęła solidną naukę śpiewu. Poprzez Berlin dotarła do Mediolanu. Jej sopran jednocześnie kształcił się i zdobywał popularność. Dorosły debiut, pozwolił jej zdobyć serca publiczności i krytyki niemieckiej. Mając 21 lat zaśpiewała niezwykle forsowną partię Pamiry w mozartowskim „Czarodziejskim flecie” w Kolonii. Już wtedy można było mówić o objawieniu z Witkowa. Tak naprawdę jednak krytyka pokochała ją za Cyganerię – Pucciniego. Wystarczy wspomnieć, że w 1909 roku właśnie partię Mimi śpiewała obok niekwestionowanego tenora wszechczasów Ernesto Caruso, który był bodaj pierwszą nowożytną gwiazdą pop. Śpiew obok Caruso na początku kariery to mniej więcej tak, jak dziś być wprowadzonym na scenę przez Placido Domingo.
Klara już jako Claire Dux podpisała kontrakt z Operą Berlińską, mając 23 lata. Tam śpiewała do 1918 roku. W „Kawalerze srebrnej róży” Straussa, oczarowała głosem wpływowego dyrygenta Thomasa Beechama z Wysp Brytyjskich. Przez blisko trzy lata występowała też w Królewskiej Operze w Sztokholmie. Kawaler i Sztokholm sprawiły, że Beecham ściągnął ją ze spektaklami do Royal Opera House w Londynie. Od tego momentu Claire Dux, o której zapomniało rodzinne Witkowo, a Bydgoszcz przypomniała sobie o niej po artykułach gnieźnianina Dawida Junga, można powiedzieć śmiało grała już tylko w najwyższej lidze.
Diva, na granicy skandalu. Ostatecznie pedagog
Życie miłosne Claire, choć raczej nie skandaliczne, było bogate i od początku budziło duże zainteresowanie prasy i gawiedzi. Rzecz jasna największy medialny rezonans miał jej ślub ze wspomnianym Charlesem Swiftem. Po tym ślubie pisma za oceanem spekulowały, że teraz Claire Dux Swift przestanie śpiewać. Na usilne pytania dziennikarzy, w zależności od humoru Klara odpowiadała albo, że nie widzi powodu by nie występować w operze, której donatorem jest jej słodki Charles, abo podkreślała „charytatywnie zawsze będę śpiewać”. Czasy gdy media rozpisywały się o tej parze, to jednak czasy innych celebrytów niż dziś. Długo jeszcze Klara angażowała się zarówno w regularne występy, wszak wychodząc za milionera była jeszcze stosunkowo młoda, a to on był starszy o blisko 20 lat, ale też faktycznie państwo Swift angażowali się w wiele akcji dobroczynnych.
Charles był nie tylko donatorem chicagowskiej opery, ale także uniwersytetu. Tamten świat międzywojnia w Stanach to nie tylko buty swing shoes i Al Capone. Zacznijmy jednak od tego, że gdyby nie ogromny sukces Claire w Chicago w 1921 roku, pewnie nie poznała by Charlesa i nie pokochała USA.
Kiedy dziś piszemy o celebrytach, przychodzą nam na myśl gwiazdki, których status wyznaczają Porsche czy Maybach, Gucci, Svarovski. Charles swojej Claire kupował raczej wybitne dzieła sztuki. To z kolekcji Claire pochodzi między innymi L’heure bleue – obraz Chagalla w Matiss Gallery New York. Przed milionerem Klara była zamężna już dwa razy. Alfred Imperatori początkowo pracował w Cassella Farbwerke Mainkur jako kierownik. Jednocześnie pisał dramaty, powieści i opracowanie muzyczne. Małżeństwo Klary i Alfreda to czas berliński i między innymi I wojna światowa. Po nim Claire Dux wsiąkała w środowisko kultury berlińskiej, dzięki drugiemu mężowi Hansowi Albersowi poznała Marlenę Dietrich, z którą Hans grał między innymi w „Błękitnym Aniele”. Małżeństwo amanta kinowego, właściwie jednego z pierwszych tak rozpoznawalnych i wschodzącej gwiazdy opery było niezwykle burzliwe. Berlin, żył plotkami na temat tego związku. Wydaje się jednak, że opowieści o tym, że to Marlena Dietrich była punktem zapalnym, raczej nie są niczym uzasadnione. Berlińskie ulice były jednak zdania, że Hansa i Marlenę łączył nie tylko filmowy romans. Podobno to aktorka była zazdrosna a nie Claire. Berliński świat artystyczny akceptował Dux i gloryfikował. Porwał ją jednak blichtr Ameryki. W tym wszystkim sukcesywnie rozwijała swoją karierę śpiewaczki, którą wspaniale udokumentował Dawid Jung.
– Właściwy debiut operowy Claire Dux miał miejsce w Kolonii w 1906 r., gdzie wykonała partię Paminy w „Czarodziejskim flecie” W. A. Mozarta. W operze kolońskiej wykonywała również Mimi w La Bohčme Pucciniego, która przez wiele lat należała do jej popisowych partii. W 1909 r. w Berliner Hofoper wystąpiła u boku Enrico Caruso (1873-1921), razem wykonywali tytułowe role w La Bohčme. W 1911 r. w berlińskiej operze młoda śpiewaczka zagrała Sophie w „Kawalerze srebrnej róży” Straussa, który również okazał się wielkim sukcesem. W Berlinie do jej popisowych ról należała także Desdemona w „Otellu” Verdiego oraz tytułowa ogrodniczka w mozartowskiej „Rzekomej ogrodniczce” (La finta giardiniera). W latach 1911, 1913 i 1914 występowała w londyńskiej Royal Opera House, gdzie oklaskiwano ją jako Sophie w „Kawalerze srebrnej róży”. W latach 1918-1921 występowała licznie z koncertami, m.in. w Kungliga Operan (Opera Królewska w Sztokholmie). W 1921 r. śpiewaczka wyjechała do USA i zadebiutowała w operze chicagowskiej jako Needa w „Pajacach” Leoncavalla. W latach 1922-1923 odbyła z wielkim powodzeniem tournee koncertowe po największych teatrach na terenie Niemiec. Od 1923 do 1926 r. występowała w operze chicagowskiej. W 1933 r. odbyła ponownie tournee koncertowe po Niemczech, wykonując m.in. trudny repertuar wagnerowski, czym po raz kolejny wzbudziła podziw wśród publiczności. Od czasu debiutu operowego dokonała kilku nagrań, m.in. dla wydawnictw fonograficznych: Pathe, Odeon, Polydor, Brunswick. Po zakończeniu kariery śpiewaczej prowadziła klasę mistrzowską na Wydziale Muzyki Uniwersytetu w Chicago. W 1942 r. Salvador Dali namalował portret śpiewaczki pt. „Melancholia”. Artystka zmarła 8 października 1967 r. w Chicago – czytamy u Dawida Junga na popcentrala.com
Dux mając 40 lat dokonała także pionierskiego nagrania operowego w radiu. Dawid Jung dotarł do wspaniałych recenzji najwybitniejszych w czasach Dux krytyków. – To co ważne, mimo, że media niemieckie i wikipedia podają, że Claire to śpiewaczka niemiecka, znawcy muzyki jednoznacznie mówią o niepowtarzalnym głosie Dux jako o polskim sopranie – Michael Kennedy, Joyce Kennedy oraz Tim Rutherford-Johnson w prestiżowym Oxford Dictionary of Music określają śpiewaczkę jako polski sopran (Polish soprano). Podobnego zdania jest Alan Blyth (1929-2007), znany angielski krytyk i muzykolog, który w The Grove Book of Opera Singers nazywa Claire Dux polskim sopranem – przypomniał w Witkowie Jung.
Jeśli więc Witkowo upamiętni Claire Dux – autorzy projektu Interaktywne Muzeum Gniezna 2021 finansowanego przez Narodowe Centrum Kultury z programu EtnoPolska 2021 mogą być dumni. Czy po spotkaniu o obieżyświacie pisarzu, górniku i właścicielu kopalni złota w Australii i USA i Trzemeszno wspomni Modesta Maryańskiego? Dziś trudno powiedzieć.
W artykule wykorzystano fragmenty publikacji Gnieźnieńskiego Tygodnia i IMG z czerwca
Jarosław Mikołajczyk
przedruk z Gnieźnieński Tydzień