Chciałam spróbować swoich sił i opisać emocje
Z Wiktorią Nowak, debiutującą pisarką młodego pokolenia z Gniezna, o pierwszej książce, towarzyszącym jej wydaniu przeżyciom, gatunku, w którym tworzy, związkach literatury z internetem, konstruktywnej krytyce, ulubionych autorkach i dalszych planach rozmawia Kamila Kasprzak-Bartkowiak.
Kamila Kasprzak-Bartkowiak: Jak to jest napisać książkę przed osiemnastką? To swoisty egzamin dojrzałości dla twoich dotychczasowych pomysłów literackich czy pierwszy krok w dorosłość?
Wiktoria Nowak: Napisanie książki przed osiemnastymi urodzinami było moim cichym marzeniem, o którym gdzieś tam sobie skrycie myślałam, ale z początku nikomu o tym nie wspominałam. Dopiero postanowiłam podzielić się swoim nowym zainteresowaniem z moją kuzynką i wtedy poczułam, że pisanie jest dla mnie czymś ważnym.
Postawienie tej ostatniej kropki wywołało u mnie wiele emocji, ale myślę, że nie był to szczególny krok w dorosłość, lecz solidny egzamin dla moich umiejętności literackich. Mimo że pisać zaczęłam jako nieletnia osoba, to teraz będąc już pełnoletnia, czuję, że mój warsztat się rozwija i coraz lepiej wychodzi mi pisemne opowiadanie historii.
K.K.-B.: Twoja powieść „When I met you” to bardzo popularny obecnie gatunek Young Adult. Dlaczego akurat ten nurt i czym on się wyróżnia?
W.N.: Young Adult stało się jednym z najpopularniejszych gatunków literackich ostatnich dwóch lat. Jest to kategoria utworów literatury młodzieżowej, najczęściej kierowanej do osób w wieku 12–18 lat. Porusza tematy doświadczeń, z którymi młodzi ludzie muszą się zmagać na co dzień.
Postanowiłam zagłębić się w ten typ literatury, ponieważ kiedy pisałam ,,When I met you”, sama byłam na etapie dojrzewania i rozmyślań na tematy przyszłościowe.
Lubię czytać YA, więc chciałam spróbować swoich sił i opisać trochę emocje, które sama czułam głęboko w sobie. Chciałam przekazać swoim rówieśnikom, że jeśli zmagają się z jakimiś problemami, to nie są sami, a na świecie istnieją inni, którym udało się pozbyć tego ciężaru.
K.K.-B.: Jak ważna w tym wszystkim była rola internetowej platformy społecznościowej Wattpad, gdzie pisałaś swoją książkę w odcinkach, które mogły komentować czytające ją osoby? To była dodatkowa motywacja do tworzenia?
W.N.: Wattpad to świetna alternatywa dla początkujących twórców, którym marzy się pisanie własnych historii i zdobywanie pierwszych czytelników. Tak właśnie było w moim przypadku, kiedy poczułam, że nadszedł czas, aby wyjść z pisaniem do ludzi. Była to najlepsza z możliwych decyzji i wciąż korzystam z tej platformy.
K.K.-B.: Publikowanie w sieci ma też swoje ciemne strony… Czy wystawiając się na ocenę innych, nie bałaś się pochopnej i niesprawiedliwej krytyki, która mogłaby zniechęcić cię do pisania?
W.N.: Oczywiście, że byłam i nadal jestem świadoma tego, jak działa internet. Decydując się na tak poważny krok, wyczułam w sobie gotowość na wszystko. Krytyka była i zawsze będzie, gdyż nie jest możliwe dopasowanie się do wszystkich. Mnie ona nie odpycha, nie zniechęca do pisania. A konstruktywna krytyka jest bardzo ważna dla mojego rozwoju. Hejt to zupełnie inna sprawa, jego zdecydowania nie popieram, ale sama uważam się za odporną osobę na tego typu kwestie.
K.K.-B.: A kiedy w ogóle zaczęłaś pisać i jak narodził się pomysł na „When I met you”?
W.N.: Zaczęłam pisać w 2020 roku, podczas kwarantanny, ale na poważnie zabrałam się do tego dopiero dwa lata później, gdy zaczęły powstawać pierwsze szkice „When I met you”. Pomysł na tę książkę narodził się w mojej głowie zupełnie niespodziewanie, początkowo w całkiem innej odsłonie. Zależało mi na tym, aby napisać książkę o dwójce młodych ludzi, których poróżniło coś tak dobrze znanego, jak miłość. Takie uczucia, zwłaszcza w bardzo młodym wieku, są zmienne, niezrozumiałe i często nie jesteśmy w stanie rozróżnić, gdzie przebiega granica między zwykłym młodzieńczym zauroczeniem a silniejszym uczuciem.
Moja historia opowiada o Hope Valtor, która po ciężkich dwóch latach przebywania na terapii wraca do rodzinnego miasta, ciesząc się z ponownego spotkania z bliskimi i znajomymi. Pragnie rozpocząć nowy etap w swoim życiu, jednak na drodze do realizacji planów pojawia się pewien problem… Daniel Parks niegdyś był dla Hope wsparciem, lecz stał się oprawcą, którego spojrzenie przypomina jej o traumatycznych chwilach. Zbuntowany, wiecznie łamiący zasady chłopak bierze udział w nielegalnych wyścigach samochodowych. Zdaje się, że bijącego od niego chłodu nie da się ocieplić, lecz Hope – pomimo traumy – chce pokazać mu, że jego serce nie jest z kamienia.
Historia zawiera w sobie mój ulubiony motyw, czyli „enemies to lovers”.
Fot. Dawid Stube