Kamila Kasprzak-Bartkowiak (1982) - samozwańcza mistrzyni słowa, choć ma na to papiery i trochę lat doświadczeń. Animatorka i fanka kultury w różnej postaci, szczególnie tej społecznie zaangażowanej, a także wszelkich progresywnych działań i narracji. Miłośniczka swojego domowego ogródka, architektury modernistycznej, kotów, literatury faktu i muzyki rockowej oraz Małżonka. Z sercem po właściwej stronie.
„Zabiłam Anię, zburzyłam Zielone Wzgórze i pozbawiłam je facjatki” – napisała we wstępie do swego tłumaczenia jednej z najsłynniejszych powieści Lucy Maud Montgomery. A potem przyszły zachwyty i oburzenie wśród czytelników, choć przecież każdy może wybrać swój ulubiony przekład, a cała rewolucja była potrzebna.
Z Wiktorem Kolińskim jednym ze współtwórców Klubu Fantastyki Fantasmagoria w Gnieźnie, prezesem stowarzyszenia o tej samej nazwie oraz współorganizatorem Konwentu Fantastyki Fantasmagoria – o dokonaniach klubu oraz pozostałych inicjatywach w ciągu dekady istnienia, zmianach w świecie fantastyki, a także o ludziach, pandemii i planach – rozmawia Kamila Kasprzak-Bartkowiak.
Czy Ślązacy to Polacy i skąd w ogóle ten problem w tożsamości? Jak przez historię rodzinną opowiedzieć o regionie i społeczności? Albo dlaczego na Śląsku mury nie milczą i co „złego” jest w związanych z nim gadżetach?
Okazuje się, że tekst sprzed ponad 250 lat i w dodatku z epoki niekoniecznie dziś bliskiej, może być prawdziwy jak całe spektrum ludzkich uczuć i przeżyć. Wystarczy tylko wyjść poza utarty schemat, a także dopisać… współczesną część, która z pewnością poruszy wielu dzisiejszych odbiorców.
Jest pewien typ spotkań autorskich, na których zawsze możemy się spodziewać pełnej widowni. I to widowni aktywnie uczestniczącej w rozmowie i zadającej frapujące pytania. Są to spotkania z językoznawcami. Albo językoznawczyniami, żeby użyć feminatywu, którym w ubiegłą sobotę też poświęcono sporo miejsca.
Są artystki, aktywistki i jest Jana. Białoruska opozycjonistka, która swym sprytem walczy z reżimem, kobieta, która wizualizuje patriarchat i hakuje go od środka czy wreszcie twórczyni, co swe zaangażowane działania pokazuje jako stand-up, bo bez śmiechu nie ma rewolucji.
Z Zuzanną Czerniejewską-Stube, aktorką w Teatrze im. Aleksandra Fredry – o aktorskiej pasji i ciężkiej pracy, śpiewaniu, muzyce i filmowych pokusach, ulubionych rolach oraz doświadczeniu bycia młodą mamą, a także gnieźnieńskiej o kulturze – rozmawia Kamila Kasprzak-Bartkowiak.
Kolejny sezon w Teatrze Fredry to przede wszystkim premiera „Cierpień młodego Wertera” Johanna Wofganga Goethego i Patrycji Kowańskiej w reżyserii Marii Spiss, która miała miejsce 9 września, ale nie tylko, bo gnieźnieńska scena jak zawsze ma przynajmniej kilka innych propozycji w miesiącu dla swych odbiorców.
Było pysznie i etycznie, tłumnie i integracyjnie oraz pomocowo i kulturalnie! Tak można w skrócie opisać kolejną, czyli ósmą już edycję kulinarnej, ale też kulturalnej czy społecznej imprezy znanej jako Restaurant Day: Gniezno na talerzu!, którą organizuje Stowarzyszenie Ośla Ławka.